Przeprowadzka

Drodzy Czytelnicy,

ponieważ platforma wordpress przestała wspierać obsługę niektórych formatów plików, a w szczególności za możliwość publikowania filmików trzeba zapłacić, dlatego zapraszam na ciąg dalszy bloga hslinum na platformę weebly. Mam nadzieję, że będzie nam tam dobrze 🙂

Cała treść niniejszego bloga pozostaje bez zmian, możecie nadal komentować wpisy. Nowe posty będą pojawiały się pod nowym adresem hslinum.weebly.com. Proszę uaktualnijcie zakładki (jeśli jeszcze nie macie dosyć mojej chaotycznej pisaniny) 😉

Do zobaczenia

Warszawiak na start!

Jutro rusza po raz szósty międzymuzealna wakacyjna gra „Raz, dwa, trzy, warszawiakiem jesteś ty!”. Dla nas to doskonała propozycja spędzenia kilku tygodni w mieście. Poznania go od nieco innej strony, gdyż co roku gra poświęcona jest innemu tematowi. Tegoroczna edycja to „Smaki Warszawy„. Prawda, że intrygująco i… apetycznie?

Jak co roku będziemy prowadzili bloga związanego z ‚warszawiakiem’. Pierwszy wpis TUTAJ 😉

 

Upór…

Od dłuższego czas rodzicom dzieci ed, także i mnie towarzyszy ciągły niepokój związany z wprowadzonymi przez MEN zmianami związanymi z tą formą spełniania przez dzieci obowiązku szkolnego. Jeszcze większą obawę budzą różne pomysły oraz opinie wygłaszane na ten temat przez przedstawicieli Ministerstwa. Nie będę teraz polemizować z tymi stwierdzeniami. Jeśli są osoby zainteresowane świeżymi informacjami, to proponuję zajrzeć na stronę Stowarzyszenia Edukacji Domowej, gdzie na bieżąco są zamieszczane relacje ze spotkań grupy roboczej d/s kontaktów z Ministerstwem Edukacji Narodowej. Na YT znajdziecie także zapis debaty panelowej „Edukacja domowa. Jedna teza – pięć perspektyw„, która odbyła się w miniony wtorek w podwarszawskich Łomiankach.

Jako rodzic ed z perspektywy ostatnich blisko siedmiu lat edukacji domowej w naszej Rodzinie oraz w świetle różnorakich, często nie do końca przemyślanych decyzji MEN-u i zawirowań jakich z tego powodu dotykały szkoły, mogę powiedzieć tylko jedno. Róbmy swoje. Ponieważ jak każdy Rodzic i Nauczyciel, chcę dla moich Dzieci jak najlepiej, więc także staram się podnosić moje kwalifikacje i umiejętności. Ostatnio na stronie EduNews.pl trafiłam na dość interesujący artykuł Tomasza Tokarza „W poszukiwaniu nowego modelu szkoły„. Według Autora pożądanym w dzisiejszych czasach modelem szkoły jest taka, która przypominałaby żywy organizm, ewoluujący nakierowany na realizację potencjału młodzieży. Szkoła ta miałaby opierać się na małych autonomicznych, ale współpracujących grupach uczniów. Przyznam Wam szczerze, że czytałam ten artykuł kilkakrotnie i za każdym razem przed oczyma mam moje Dzieci.

zus1

Drogi Autorze, to o czym piszesz, to wypisz wymaluj edukacja domowa. To tak działa! A jeśli edukacja domowa jest zwieńczeniem wizji współczesnej szkoły, to po co ją na siłę wtłaczać w mury szkolne, zamiast cieszyć się z tego że jest już od początku XX wieku (zlikwidowana w latach powojennych ’56 r.) i na powrót dobrze funkcjonuje w polskim systemie edukacji od 1991 r.

Pięknie konkluduje Autor:

Funkcjonowanie od lat w pewnym schemacie nie pozwala nam na wyobrażenie sobie innych rozwiązań. Być może takie miejsca (samodzielnego uczenia się) to pieśń przyszłości – ale ktoś musi zacząć ją wyśpiewywać.

Mnie natomiast nasuwa się innego rodzaju konkluzja, zdanie usłyszane zupełnie przypadkiem:

„Upór nie świadczy o rozumie”… 

Mam nadzieję, że w tym przypadku rację ma Tomasz Tokarz. Przyzwyczajenie i nawyki można bowiem zmienić, a upór…

Wakacyjnie :)

Stało się. Młodzież ma wakacje. Tak, tak. Na początku tygodnia byliśmy z Dziewczynkami w szkole, na egzaminach. BJ zdawała wszystkie swoje egzaminy (w kwietniu pisała sprawdzian szóstoklasisty i nie chcieliśmy jej dokładać jeszcze egzaminów. Zdała wtedy tylko angielski i religię). JM natomiast zdawała tylko polski i przyrodę, gdyż pozostałe przedmioty zdała w terminie kwietniowym. Chłopcy wszystko zdali w kwietniu i w zasadzie już zaczęło im się nudzić…

Z wyników sprawdzianu jesteśmy wszyscy zadowoleni. BJ napisała go bardzo dobrze. Reszta egzaminów także poszła jej dobrze. A warto tu zaznaczyć, że w zasadzie pracowała sama i po wynikach sądząc, już załapała o co chodzi.

Pobyt w Szkole jak zawsze inspirujący, a rozmowy prowadzone przy kawie czy herbacie bezcenne. Bardzo dziękuję za Waszą szczerość i otwartość.
Oczywiście rozmowy dotyczyły także subwencji oraz przyszłości ed w Polsce. Walczmy z patologiami, ale co dobre zachowajmy i nie psujmy bardziej. Nie chcę rozwijać teraz tego wątku, bo i pora już późna i blog miał służyć innemu celowi.

Ochłonęłam już nieco i ogarnęłam nasz pokój do nauki. Notatki zbindowane, podręczniki wróciły na swoje miejsce. W tak zwanym międzyczasie nastąpiło drobne przemeblowanie (to chyba już się kwalifikuje jako jednostka chorobowa ;)). Część nowych podręczników już przyszła. Początkowo planowałam z nich nie korzystać, jednak po dłuższym namyśle zdecydowałam zakupić podręczniki. Podobnie jak w zeszłym roku mój wybór padł na wydawnictwo WSiP. (Tak na marginesie, wydawnictwo istnieje od 1945 r.) Przejrzałam dostępne podręczniki i wybrałam te, które uznałam za najbardziej odpowiednie dla BJ. Reszta Młodzieży dostanie nowe ćwiczenia. Układam sobie już w głowie plan na przyszły rok szkolny. Rozmawiam z BJ oraz resztą Szkolniaków o ich planach, marzeniach, oczekiwaniach, także o trudnościach.

Teraz przed nami wakacyjne wyjazdy, choć szczerze Wam się przyznam, że nie zamierzam odpuścić nauki. Coś będziemy robić, choćby czytać 😉

Jpeg

Trwa spotkanie

Pośmialiśmy się ostatnio z Matki na deskorolce. Pozostając w klimacie transportu muszę Wam szczerze wyznać, że od kilku dni wożę się z myślą, czy niniejszy wpis opublikować czy też nie… Nie, bo intymny do granic Bosko-ludzkich relacji. Tak, bo może kogoś pozytywnie zainspiruje, tak jak ja zostałam zainspirowana.

Moją inspiracją był film (tak, tak Matki ED czasami znajdują chwilę na obejrzenie filmu i na dodatek w najprzedniejszym towarzystwie własnego, ukochanego Męża), ale przede wszystkim rekolekcje wielkopostne głoszone przez O. Mariusza Wójtowicza OCD. Owocem jest głębsza lektura Pisma Świętego połączona z refleksją oraz modlitwą.

Film, o którym wspominałam przed chwilą nosi tytuł „War room” przetłumaczone na nasze jako „Siła modlitwy„.  Film generalnie jest o tym, co robią żony „Odważnych”, gdy są oni zajęci byciem „Odważnymi” 😉 „War” to rzeczywiście często jest. W zabieganiu dnia codziennego tyle jest rzeczy, spraw ważniejszych[?] niż stanięcie wobec swojego Stwórcy.

Dzięki rekolekcjom (znajdziecie je na stronie Radia Maryja, w zakładce 40 dni ze św. Teresą lub na kanale YT) wiele rzeczy odnośnie modlitwy, obcowania z Bogiem poukładało mi się w całkiem normalną, a zarazem ekscytującą całość.

  1. Zawalczyłam o mój czas na lekturę i modlitwę Pismem Świętym.
  2. Ponieważ nie dysponuję specjalnym pomieszczeniem, które mogło by służyć tylko i wyłącznie modlitwie, wszystkie moje „narzędzia” noszę ze sobą w torbie. Tam gdzie jest aktualne najciszej i najspokojniej, tam się wypakowuję.
  3. Dzieci wiedzą, że Mama ma swój czas na spotkanie z Bogiem i starają się to uszanować.
  4. Młodzież wyodrębniła ze swoich maleńkich, współdzielonych pokoików kąciki do modlitwy.
  5. Czytający starają się czytać Pismo Święte, Młodsi proszą o lekturę i każdy w swoim zeszycie wykonuje stosowną notatkę albo obrazek.

Przeglądając zasoby Internetu zauważyłam, że na Zachodzie istnieje dość ciekawe zjawisko tzw. Bible Journaling. Nie jestem zwolenniczką aż tak kreatywnego zaznaczania istotnych fragmentów Pisma Świętego jak niektórzy chrześcijanie (czyżby już nigdy nie mieli wracać do raz przeczytanych fragmentów?), ale samo zjawisko jest interesujące. Okazuje się także że łączy się z biznesem. Poza artykułami potrzebnymi do ozdabiania Biblii, do dyspozycji mają także specjalne wydania Pisma Świętego oraz szereg kursów i szkoleń, tworzą grupy i wspólnie podejmują wyzwanie codziennej lektury Pisma Świętego. I szczerze mówiąc ten ostatni fakt tj. wytrwałego zgłębiania Słowa Bożego jest tak szalenie optymistyczny.

Deskorolka dla Mamy

„Mamo, chcieliśmy kupić Ci deskorolkę Taką co sama jeździ.” Przez ciągle jeszcze uśpione wnętrze Matki przedziera się boleśnie sens właśnie usłyszanych słów. Umysł jeszcze w objęciach Morfeusza snuje fantastyczną wizję własnej osoby śmigającej na ww urządzeniu ulicami najbliższej okolicy… z romantycznie rozwianym włosem… bez makijażu pokrywającego zmarszczki… w targanej podmuchami mroźnego wiatru  koszuli nocnej… KOSZMAR… na szczęście nie trzeba bosymi stopami dotykać zmrożonej marcowym przymrozkiem gleby… „Ale Tata powiedział, żeby wybrać coś innego” Żal w głosie pochylonej nad Matką Progenitury obdziera skuteczne z resztek snu.

Fajny opis Mamo, takie bajki lubię Gollum 😉

Rzeczywistość na szczęście maluje się w  realnych barwach naszej codzienności.  Otoczona całkiem obudzonymi Dziećmi (nie wiem jak oni to robią i skąd czerpią niewyczerpywalne i stale odnawialne źródła energii) zaciskam palce na konkretnym, namacalnym dowodzie miłości ku Rodzicielce ( i nie jes. Życzenia, buziaki, błogosławieństwo… Jest OK.

wp-1457470873640.gif

Sweet 40

Zrzut ekranu z 2013-07-06 204922

Wiecie, że dawniej (II w) w Galii obowiązywał 40 godzinny post (Wieki Piątek i Wielka Sobota) ku czci Pana Jezusa…. Stopniowo okres ten wydłużano. I tak od IV wieku pościmy przez 40 dni.

Gratis

Nowa rodzinna tradycja narodziła nam się spontanicznie podczas jednego z weekendów. Wymyśliliśmy, że skoro 29 luty pojawia się w kalendarzu raz na cztery lata jako swoisty gratis , to będziemy go świętować. Tego dnia nie było szkoły. Był za to dzień planszówek i uroczysty deser. Aż szkoda, że taki dzień zdarza się raz na cztery lata…

Pogrywamy

Jak człowiek ma za dużo czasu, to nie jest dobrze. Podobno. Tak się złożyło kilka tygodni temu, że miałam wolny wieczór. Obejrzałam sobie zatem zapis webinaru Superbelfrów poświęconego nauczaniu matematyki w klasach początkowych. Matma to nie tylko liczby. Webinar polecam. W gry graliśmy od zawsze, ale ów webinar, że na niektóre gry spojrzałam bardziej przychylnym okiem. Normalnie będąc w sklepie ominęłabym je jako a) głupie lub/i b) brzydkie.  Wybór gier jest doprawdy ogromny, a wykorzystywać je można nie tylko na matmie. Ale o tym większość Was już zapewne doskonale wie. Poniżej lista naszych nowych odkryć:

Śpiące królewny: Gra wymyślona przez sześciolatkę podczas bezsennej nocy. Najbardziej przypadła do gustu naszym Pannom, zarówno mniejszym jak i większym oraz ich jeszcze większym koleżankom 🙂 Gra cieszy się powodzeniem do tego stopnia, że…. zniknęła. Prawdopodobnie któraś z naszych Królewien zachomikowała grę w jakimś sekretnym skarbczyku.

sk1

wp-1457183276599.jpeg

Coś dodać, odjąć, pomnożyć lub podzielić, czyli osładzamy lekcje matematyki.

Kod faraona: Gra matematyczna raczej dla  nieco starszych dzieci ( u nas grają już drugoklasiści). Zadaniem graczy jest wykonywanie działań matematycznych i zdobywanie skarbów. Wygrywa ten, kto zdobędzie najwięcej skarabeuszy.

faraon

1×1 Bingo: Wspaniała gra do powtórzeń tabliczki mnożenie. Podobnie jak Drabiny i węże ( u nas nieco zapomniane). Moim zdaniem Bingo budzi więcej emocji. Niewątpliwa zaletą tej gry jest także to, że może w nią grać nawet 5 osób. Możliwe są także inne warianty gry m.in. pasjans dla jednej osoby.

p_20160305_125435_1.jpg

Inna gra matematyczna to Numerabis. Gra trochę przypomina memory, trzeba mieć dobrą pamięć. Nasze Dzieci grają w nią niezbyt często.

p_20160305_130015_1.jpg

Młodsze dzieci bardzo lubią grać w Nogi Stonogi. Wygrywa ten, komu uda się ułożyć najdłuższą stonogę. Jest kilka wariantów tej gry (układanie bucików w jednym kolorze, podbieranie butów innym graczom). wp-1457183071110.jpeg

Rekordy popularności w kategorii gier matematycznych biją Robale. Szczególnie Ben ją lubi. Na początku zawsze ustalamy, którym ptaszydłem jesteśmy, a potem już tylko zbierać robale. Niby proste… Tu pojawia się jednak problem strategii i ryzyka. Warto też szybko liczyć 🙂

IMG_0018

Szybkie oko, wprawna ręka

Inną kategorię gier stanowią szybkie gry na spostrzegawczość i refleks. Tu emocje sięgają zenitu, choć zdarzają się takie sobie gry.

Łap prosiaka jest właśnie jedną z tych gier, których bym świadomie nie kupiła. Zagraliśmy ale bez szczególnej fascynacji. Może nie był to dobry czas na granie… Gra polega na jak najszybszym wybieraniu kafelków z prosiakami, ale uwaga kafelki mogą się różnić od oryginału(poprzedniego) kafelka tylko jednym szczegółem… Grafika na kolana nie powala.

Jpeg

Co innego gra Panic Lab. Graliśmy w nią wielokrotnie także z Babcią 🙂  Gra mieści się w zgrabnym metalowym pudełku. Najpierw należy rozłożyć na stole lub na podłodze kafelki z amebami oraz te specjalne (labolatorium, mutacje oraz otwory wentylacyjne). Następnie rzucamy kośćmi i szybko szukamy właściwej ameby. Graliśmy w wersję łatwą tj. bez mutacji i wentylacji i… przegrałam :/

wp-1457199078004.jpeg

Podobnie jak w Dobble. Dzieciaki są w to świetne, a graliśmy tylko w rozgrzewkę… Oj to chyba te XX lat 😉 Mój pierwszy kontakt z Dobble miał miejsce ok. roku temu, gdy na targach książki lub gier (nie pamiętam) dostaliśmy próbkę. Pomyślałam, że to coś strasznie głupiego. Karty o dziwnej grafice i tak się szybko pogubiły, resztę wywaliłam dosłownie kilka tygodni temu. A jednak… Podobnie jak poprzednia gra, również Dobble zapakowana jest w metalowe pudełeczko. Kart jest ponad 50 (wszyscy ich pilnują) i zdaje się, że jest to jedna z bardziej lubianych gier naszych Dzieci. (Fajnie wygrać z Mamą ;))

wp-1457199176771.jpeg

Ćwicz neurony

To już ostatnia kategoria gier, które pokrótce i wybiórczo Wam prezentuję i moja ulubiona. Prawie wszystkie gry z tej kategorii przeznaczone są dla jednej osoby, ale Młodzież wymyśliła sposób, żeby wszyscy zainteresowani mogli grać. Tworzą kolejkę i grają jedno po drugim 😉

Tangram – tej gry nie muszę nikomu przedstawiać. Pojawia się bowiem nawet w podręcznikach szkolnych do matematyki. Mamy dwie wersje tej gry. Dla jednej osoby (ew. kolejki ;)) i dla kilku osób z dodatkowym czynnikiem jakim jest rywalizacja 🙂 Zdecydowanie wolę tę pierwszą wersję, kiedy mogę spokojnie zastanowić się i pokombinować. (No dobrze, prawda jest taka, że znów przegrałam ;D)

Podobną układanką logiczną jest Pentomino oraz niemal identyczne Katamino. To drugie polega na zapełnieniu prostokątnego pudełeczka wybranymi klockami. Można także budować formy przestrzenne. Pentomino, które posiadamy zostało przewidziane jako gra strategiczna dla dwóch osób oraz łamigłówka logiczna dla jednej. W tym przypadku należy układać „setki atrakcyjnych figur”.

wp-1457199468184.jpeg

Niekwestionowanym zwycięzcą tej kategorii gier jest Blokus, pieszczotliwie nazywany przez nas Blokusiem. Gra bynajmniej nie polega na zablokowaniu przeciwnika. Najłatwiej można zablokować bowiem… siebie. Celem gry jest pozbycie się kolorowych klocków. Ich kształty przywodzą na myśl ww katamino/pentomino. Klocki wykonane są z przeźroczystego tworzywa i wydają wielce sympatyczny dźwiękwp-1457200392191.jpeg przy przekładaniu. (Może to nie ma zbyt dużego znaczenia, ale jest to cecha na którą wszyscy zwróciliśmy uwagę). Klocki układa się naprzemienni z innymi graczami na dużej kwadratowej planszy. Jednak w przeciwieństwie do poprzednio wymienionych gier, klocki mogą się stykać jedynie wierzchołkami. Proste, prawda? Tylko z pozoru. Do tej pory nikomu nie udało się pozbyć wszystkich klocków. Najlepszy wynik do 19 punktów. Gra jest przewidziana dla dzieci począwszy od siódmego roku życia, jednak nasza niedługo pięciolatka radzi sobie bardzo dobrze. A prawie trzylatek się uczy 🙂

Jpeg

Słodkie 40

Mija dzień za dniem. Coraz bardziej i coraz prędzej zbliżamy się do Świąt Wielkanocnych oraz do sprawdzianu szóstoklasisty i egzaminów.

Ponieważ dawno nie pisałam, kompletnie nie wiem od czego zacząć 😀 Hmm… zacznę tam, gdzie ostatnio skończyłam 🙂 Parę dni temu obchodziłam urodziny, ale nie to najważniejsze ile lat skończyłam (jak się ktoś doliczy lub doszuka, to proszę uprzejmie nie powtarzać głośno ;)) . Najważniejsza jest Miłość jaką okazali mi tego dnia moi najbliżsi.  Żeby nie było, okazują ją na co dzień, ale w dniu moich xx-stych urodzin dostałam skumulowaną dawkę witaminy M.

sweet40

Jak zauważyliście zmieniłam tytuł. Poprzedni, nie wiem dlaczego kojarzył się jednoznacznie czytelnikom z zagranicy :/

Glut i Słowianie

Miniony tydzień (drugi tydzień ferii) upłynął baaaardzo szybko.Rzec by się chciało za szybko.

BJ w niedzielę pojechała bladym świtem na zimowisko w Tatry.

W poniedziałek zrobiliśmy mikrowarsztaty chemiczne. Głównym tematem były polimery. MUSIELIŚMY zrobić zielonego „glutka” 😉  Następnie dość szczegółowo zostały zbadane jego właściwości. Co możecie zobaczyć na filmiku. Niestety ostatnio WordPress się wycwanił i nie można wkładać filmów bezpośrednio do postów, no chyba że się zapłaci :/

We wtorek JM obchodziła swoje 10 urodziny. Był tort i prezenty.

jm10

We środę rozpoczęliśmy Wielki Post. Najmłodszy uczeń miał przywilej naklejenia pierwszego obrazka. W tym roku był to Franuś. franio_lent1

Wieczorem poszliśmy na Mszę Świętą.

Niektórzy nieco nadrobili szkołę. Powstała taka oto makieta(?) Gniezna z czasów Mieszka I. JM użyła do jej wykonania puchnących farb domowej roboty. Wykonanie farbek bajecznie proste, a efekt interesujący.

gniezno

JM, która aktualnie pracuje nad tematem Słowian, wymyśliła i zrealizowała takie oto krótkie wywiady (link do filmiku na G+).

I tak w zasadzie minął nam cały tydzień. Dziś (sobota) odwiedziła nas Pani Ania ze swoją siostrą i poza lekcją muzyki, mogliśmy wysłuchać koncertu na pianino oraz wiolonczelę. Bardzo dziękujemy i pozdrawiamy.

Ratuj swoją duszę

image

Tytuł wpisu dramatyczny i ściśle wiąże się z rekolekcjami, które ukazywać się będą w  Gościu Niedzielnym.
My jesteśmy gotowi do rozpoczynającego się jutro Wielkiego Postu. Tak prezentuje się tegoroczny Krzyż Wielkopostny. Pierwszą naklejkę przyklei tradycyjnie najmłodszy uczeń, czyli Franuś. Dusia póki co raczej byłaby zainteresowana pożarciem naklejki.
A propos Duśki, na szczęście antybiotyk okazał się skuteczny i Mała czuje się już całkiem nieźle. Wrócił jej apetyt i humor.

U progu Wielkiego Postu

Mija pierwszy tydzień ferii. Pierwsze dwa dni Młodzież wykorzystała na nadrobienie materiału. Kolejne dni upłynęły nam pod znakiem intensywnego sprzątania 🙂 Ile rzeczy dawno pogubionych się znalazło 🙂 Ile notatek gdzieś wciśniętych ujrzało światło dzienne 🙂 Dzięki przejrzeniu papierzysk, rupieci (dwa worki na śmieci) zrobiło się luźniej, jaśniej i generalnie przyjemniej. Teraz na spokojnie mogę pomyśleć o Wielkim Poście, który już tuż tuż.

O naszych wielkopostnych tradycjach rodzinnych możecie przeczytać TUTAJ. Nie pisałam tego wcześniej, ale oczywiście całą rodziną bierzemy udział w Drodze Krzyżowej w naszym kościele parafialnym oraz ze starszymi Dziećmi w Nabożeństwie Gorzkich Żali.

W tym szczególnym czasie towarzyszyć mi będzie książka Ojca Szymona Hiżyckiego OSB -opata tynieckiego pt. „Pomiędzy grzechem a myślą. O ośmiu duchach zła Ewagriusza z Pontu„. W kolejce czekają kolejne pozycje, ale jeszcze nie zadecydowałam, co będę czytać.

Do następnego wpisu…

SacharWarszawski

Drodzy moi Czytelnicy,

Żyjemy 🙂 Trzymiesięczna cisza, która zapanowała na HSLinum nie wynika ani z lekceważenia Was ani ze „zmęczenia materiału”, ani tym bardzie nie jest wynikiem nudy. Powodem jest Dzidzia Wandzia, która rośnie jak na drożdżach i z małego, słodkiego dzidziusia zamieniła się, gdzieś zupełnie pod bokiem w rozkoszną, ruchliwą i nieśpiącą zbyt dużo Kuleczkę. To co do tej pory udawało mi się zrobić, gdy Wendy spała teraz robię w czasie „blogowym” i odczuliście to jako przejmującą ciszę. To tak przy okazji tzw. „radzenia sobie”. Dziękuję jednak za miły list, który otrzymałam kilka dni temu. Znaczy się Ktoś tu zagląda 🙂

Mimo wszystko nasza domowa szkoła funkcjonuje. Intensywnie przygotowujemy się do egzaminów końcowych. Czasu coraz mniej, a materiału nadal sporo. Trochę miałam nadzieję, że niektóre Dzieci zaskoczą i będą w stanie same zorganizować sobie naukę, tymczasem okazuje się, że mój nadzór (wybaczcie to okropne określenie) jest konieczny.

Postaram się jakoś nadrobić zaległości, bo pewnie jesteście ciekawi jakie to niezwykłe rzeczy robimy z Młodymi poza normalną nauką. A trochę się wydarzyło…

Tymczasem z początkiem ferii zapraszam Was do śledzenia naszego nowego bloga SacharWarszawski, który w zamierzeniu ma relacjonować zimową (słodką) przygodę z „Warszawiakiem”.

W jabłuszku… robaczek

Dawno małe TiPaJe nie wystawiło żadnego przedstawienia. Co tu dużo pisać – wreszcie po długiej przerwie udało się!

BJ i JM zajęły się ucharakteryzowaniem aktorów. Wcześniej został nagrany tekst. Wykonane także zostały zdjęcia później wykorzystane do przedstawienia.

Jpeg
Jpeg
Jpeg
Jpeg

Po zgromadzeniu wszystkich potrzebnych rekwizytów Aktorzy odegrali swoje role, co zostało uwiecznione na filmiku. Miłego oglądania 🙂

Porwany różaniec

Jak co roku w październiku bierzemy udział w nabożeństwie różańcowym. Już jakiś czas temu pisałam Wam o tym, że nasze Dzieci lubią tę modlitwę, ba! nawet kochają.

Kiedyś również dzieliłam się z Wami odkryciem dokonanym pewnego dnia podczas porannego przeglądania poczty. Znalazłam tam list będący katolicką odmianą łańcuszka, a w nim taki fragment:

Gdy nosisz różaniec, szatana boli głowa.
Kiedy używasz go, on upada. Kiedy widzi on jak się modlisz, mdleje. 
Módlmy się na różańcu w każdym czasie, a on będzie omdlewał. 
W zeszłą środę przybiegł do mnie JJ z porwanym różańcem. Niby nic, kto przy zdrowych zmysłach zawracałby sobie głowę takimi „bzdetami” – już nie mal słyszę komentarze. Nie rozwijam tej myśli.
Różaniec naprawiony. Włączamy się w akcję Milion dzieci modli się na różańcu. Spotkajmy się modlitewnie! 18 październik 9:00!

Pot, ból i łzy

No to chyba nie o edukacji domowej… mógłby pomyśleć ktoś, komu ed kojarzy się ze spaniem do południa i chodzeniem w pidżamach między wstaniem z łóżka a położeniem się spać gdzieś w okolicach północy. A jednak stwierdzenie to odnosi się do edukacji w rodzinie. Choć być może ktoś mało życzliwy dopatrzy się na zdjęciach… łóżka.

lzy4

Nauka może być MĘCZĄCA

lzy

Znowu te ćwiczenia. Strach się bać…

lzy1

NIEEEE!!!!!

lzy2Jest nas TU więcej 😀

lzy3A oto i Słodka Przyczyna naszej rodzinnej edukacji łóżkowej 😉 

Tradycja stara jak świat

Taki tłum, jak tu,

Taki szum, jak tu.

To tradycja, stara jak świat…

To oczywiście początek piosenki autorstwa Ludwika Starskiego. Pamiętam ją z czasów dzieciństwa, ale wtedy ani statków na Bielany nie było ani karuzeli.

Minęło kilkanaście… i jeszcze raz kilkanaście lat 😉

Na warszawskie Bielany znów pływają statki, jest także karuzela. I tłum był 🙂 Wiecie, wstyd się przyznać, ale byłam na Bielanach pierwszy raz w życiu, mimo iż tu mieści się siedziba mojej uczelni. Kilkanaście lat temu wydział matematyczno-przyrodniczy mieścił się gdzie indziej i nigdy nie było okazji ‚wycieczki’ na Bielany. Dzisiaj za to taka okazja się pojawiła. Nasze najstarsze Dziewczyny pojechały na Starówkę świętować Dzień Polskiej Harcerki (wróciły już pełne wrażeń i zmęczone), my zaś po Mszy Świętej zapakowaliśmy pozostałą Progeniturę i pojechaliśmy na Bielany właśnie.

Dlaczego akurat dzisiaj? Ponieważ dziś przypada wspomnienie św. Franciszka, imieniny naszego Franka oraz Dzień św. Franciszka i Lasu Bielańskiego. Z tej okazji Katolickie Centrum Kultury „Dobre Miejsce” zorganizowało Piknik Rodzinny. Porzuciliśmy nasz samochód na samym początku parkingu, w miejscu w którym zaczynały się stragany z rękodziełem ludowym i powoli poruszaliśmy się unoszeni wielobarwną i wielopokoleniową falą tłumu. Stopniowo ukazywały się naszym oczom coraz ciekawsze zakamarki Dobrego Miejsca. Na samym początku chłopcy wleźli do wnętrza mini-zamiatarki f-my Byś. dmByli bardzo z siebie zadowoleni i nawet nie zorientowali się, że pojazd nie ma kierownicy w miejscu w którym zazwyczaj być powinna… Dostali gadżety, podziękowali i powróciliśmy do naszej fali. Po kilku minutach dotarliśmy na plac przed po-kamedulskim kościołem. A tu niespodzianka! Szopka 🙂 i osiołek… Franek, cierpliwie znoszący pieszczoty dzieciaków.dm2

Na wprost kościoła grill i zgodny synowski dwugłos: Mamo jestem głodny…. Mamo, zjemy coś?

dm3Bardzo zdziwił nas widok schodów najwyraźniej do Nieba, ale o wyglądzie podwójnej helisy DNA. Był nawet człowiek, który na nią się wdrapał, ale nie powiem kto. Zapewne media społecznościowe będą bardziej skłonne do współpracy 😉 My jednak posililiśmy się, Dzieciaki te mniej głodne pobiegły obejrzeć spektakl Teatru CoNieco pt. „Ostatnie drzewo„. Zazwyczaj ostrożnie podchodzimy do różnych proekologicznych inicjatyw (eko – zostało zawłaszczone przez różne ideologie), jednak spektakl był OK, mądry i bez fanatyzmu ideologicznego. Na sam koniec wycieczki stanęliśmy jeszcze oko w oko z żywymi sowami. Piękny i dostojny puchacz, gdy tylko poczuł okazję wyrwania się na wolność postanowił z niej skorzystać. Jednak najwyraźniej był oszołomiony swoim sukcesem do tego stopnia, że jego opiekun bez problemu go pochwycił i umieścił w transporterze. Druga sowa – płomykówka zachowywała się w sposób bardziej zrównoważony. Co ciekawe zwierzakom nie przeszkadzały dzieci, które podchodziły dość blisko, a nawet bardzo blisko szponiasto zakończonych pazurów (wyobraźnia Matki działa i ma się świetnie…).dm4

Kiedy się odwróciliśmy zauważyliśmy… karuzelę 😀 Nie miała w sobie błyszczącego kiczu karuzel lunaparkowych. Ona jest elegancka surowością drewna. Wabiąca niezwykłą formą zwierzęcych figur, a zwłaszcza unoszących się w powietrzu i wirujących… ryb.

dm5

Jeszcze kilkuminutowe karmienie baranków i odwrót. Tłum zauważalnie zmalał. Przy stoiskach zaopatrzyliśmy domową płytotekę (Hiob, Beata Bednarz i Luxtorpeda) oraz spiżarnię (miód wrzosowy oraz konfitura z cytryn z anyżkiem ;)) Swoją drogą Królowe Cytrynowe zachwycały nie tylko oryginalnością sprzedawanych produktów, ale i osobistym urokiem…

To zdecydowanie Dobre Miejsce 🙂

Paperslide – instrukcja

Drodzy moi,

wrzucam w biegu maleńką instrukcję jak zrobić paperslide. Zainteresowanych odsyłam np. do Youtube, gdzie znajdziecie ładniejsze, bardziej profesjonalne prezentacje oraz dokładniejsze instrukcje.

PAPERSLIDE

Infografika wykonana w aplikacji Canva.

Paperslide o Asiuni

Wczorajszy #paperslide JJ-a jako dodatek do normalnego omówienia książki Pani Joanny Papuzińskiej „Asiunia”. Miłego oglądania 🙂

Up ↑