Tydzień za nami

Z lekkim opóźnieniem krótko o minionym tygodniu:

Poniedziałek: W przeddzień Narodowego Święta Niepodległości szkoła dotyczyła oczywiście naszej Ojczyzny. Rozmawialiśmy o Polsce, o walce o niepodległość, próbowaliśmy zmierzyć się z padającym co jakiś czas pytaniem, co takiego nadzwyczajnego jest w Polsce. Okazało się, że jest ponad tysiąc lat niezwykłości: od wielkich bitew, poprzez niezwykłych naukowców, wynalazców, odkrywców badaczy, pisarzy, poetów, malarzy itp. długo by jeszcze wymieniać. Mówiliśmy i czytaliśmy o tym, jak Polacy radzili sobie podczas zaborów. Zastanawialiśmy się także, co by było gdyby ktoś wpadł na pomysł pozbawienia Polaków Ojczyzny dziś, ale w taki sposób by tego nie zauważyli np. gdyby dobrowolnie się jej wyrzekli w imię wolności (ot taki nieco przewrotny temat). I tak gładko doszliśmy do pytania o patriotyzm dziś, szczególnie w świetle wypowiedzi niektórych celebrytów, które pojawiają się w mediach elektronicznych od jakiegoś czasu.
Wtorek: Narodowe Święto Niepodległości – Dziewczynki wraz z innymi zuchenkami, pod opieką druhen brały udział w IX Przystanku Niepodległość „My to zagramy”. Dziewczyny obejrzały spektakl o Bohaterskim Misiu z kart książki Bronisławy Ostrowskiej. Przyjechały pełne wrażeń.
Środa: Dzień jak co dzień. Pracujemy pełną parą.
Czwartek: Nasz dzień bez żadnych zajęć pozalekcyjnych. Benio lekko marudzący.
Piątek: Kompletny chaos. JJ wyjeżdża dziś na biwak zuchowy, więc z podekscytowania nie mógł spać. Nie mógł też się uczyć, zrobił co nieco na kolanie i pognał pakować plecak. BJ wykonała plakacik o funkcjach jakie pełni rodzina. To w ramach wychowania do życia w rodzinie. Tak na marginesie polecam ćwiczenia oraz filmy edukacyjne wydawnictwa Rubikon.
Sobota: Banio rozbity zupełnie z powodu wyjazdu Janka. Zabraliśmy pozostałe Dzieci do Dziadka. Z Babcią i F udaliśmy się na cmentarz. Po Uroczystości Wszystkich Świętych oraz po Zaduszkach wszędzie pełno kolorowych kwiatów i zniczy. Ale chłodno, brrr… Po powrocie do Dziadków zjedliśmy składkowy obiad i Dziewczęta pojechały na imprezę urodzinową do Ani. Okazało się że Ben jednak choruje.
Niedziela oczywiście w biegu. Po Eucharystii pognaliśmy odebrać JJ-a spod szkoły. Następnie spełniliśmy obowiązek wobec Ojczyzny i oddaliśmy nasze głosy w wyborach samorządowych. Zaopatrzeni w ciasto (mnie się dało upiec płaski placek drożdżowy) , wróciliśmy do domu na szybki obiad. A potem oczekiwaliśmy gości. Zaczęły padać kolejne Dzieci: Fran, Luśka.

„Mamo, nasza szkoła jest najlepsza na świecie!”

Chyba każdy chciałby usłyszeć powyższe słowa od dziecka/dzieci. Parafrazując słowa imć Pana Zagłoby: „Jam to właśnie usłyszała” 🙂 W tym miejscu jestem winna ogromne podziękowania dla Jerzego i Ewy, dzięki którym nasza szkoła wzbogaciła się o kilka nowych pomocy  montessoriańskich lub/i inspirowanych tymi.

cylindry1
Tu widzicie Lusię przy pracy z cylindrami (wersja mini). Muszę przyznać, że nie spodziewałam się iż tak łatwo ‚zaskoczy’. Nie chodzi nawet o łatwość/trudność zadania, ale o sposób w jaki Luśka wykonywała ćwiczenie. Była uważna i skoncentrowana. Powtórzyła sama ćwiczenie kilka razy, a tego uśmiechu zadowolenia nie jestem w stanie opisać.
Podobnie Benio – dzisiaj wybrał różową wieżę. Był bardzo dokładny i… odłożył ją na miejsce 🙂 Rzec by się chciało „It works!” A wiecie jak spędzaliśmy tzw. sylwestra?

W szkole 🙂 pracując z nowymi pomocami 🙂

II tydzień Wielkiego Postu

Chciałabym móc napisać, że mijający właśnie tydzień był spokojny. Spokojny i przewidywalny był początek tygodnia. Dzieciarnia dostała przygotowane zadania na cały tydzień. Rano po modlitwie i rozgrzewce był czas na katechezę i czytanie odpowiedniego fragmentu Biblii. Wykonanie i naklejenie obrazka na Krzyżu Wielkopostnym. Potem następowały inne zadania. Dla młodszych dzieci ćwiczenie spostrzegawczości, grafomotoryka, różne szlaczki i kolorowanki. Janek miał nieco kaligrafii, trochę czytał. Sporo liczył. Benio wszystkie swoje zadania skończył w ciągu jednego dnia i zażądał kolejnych. Dziewczyny dla odmiany nie skończyły swoich zadań. Przerabiamy teraz województwo lubuskie i widzę już ‚zmęczenie materiału’. Ociągają się z notatkami jak tylko się da. Zaproponowałam im przygotowanie stroju regionalnego z papieru. Ożywiły się. Jadzia przygotowała nawet bardzo pomysłowe buty 🙂 Wszyscy z zainteresowaniem wysłuchali po raz kolejny żarskich legend. Ciekawe że dzieci zazwyczaj fascynują się tajemniczymi postaciami jak np. Czarny Rządca [lub wyciągnięty przypadkiem Pan Twardowski].

We wtorek w czasie wolnym w szkole pojawił się dawny znajomy Czachuś. Wszyscy pracowali nad poskładaniem „kolegi” w całość. Na koniec oczywiście pamiątkowe zdjęcie.

We środę było już gorzej. Powodem był mój ząb, który leczę kanałowo od kilku tygodni. Ale jakoś udało nam się zrobić szkołę. Niestety po wizycie u stomatologa zamiast być lepiej, zrobiło się gorzej. Zajrzeliśmy jednak do angielskiego i zaczynamy przygotowanie do czekających Dziewczynki egzaminów.
We czwartek nie byłam w stanie zrobić Młodzieży szkoły, za to odwiedziłam dwukrotnie stomatologa. Po pierwszej wizycie było tragicznie. Na szczęście wieczorem Mąż zawiózł mnie do specjalisty – endodnonty, który wreszcie mi pomógł. Skończyło się jednak antybiotykiem. Doświadczyłam tego dnia bardzo dużo ciepła i wsparcia ze strony Męża, Dzieciaków oraz Rodziców, którzy nas odwiedzili. Dziękuję.
W piątek wreszcie ząb przestał mi dokuczać i mogłam nacieszyć się urodzinowym tortem 🙂 Starsze Dziewczynki poszły na zbiórkę zuchową, a Janek z Tatą na Drogę Krzyżową dla dzieci. Łusia spała, a Benio i ja mieliśmy czas tylko dla siebie 😉 Benio przygotował dla mnie wiele wspaniałych dań. [Kupione blisko rok temu zabawkowe produkty służą Dzieciakom w zasadzie codziennie.] Nawet udawał, że zjada na spółkę ze mną owoce i warzywa, których w rzeczywistości nie jada. Może mały krok na przód? Oby.
Sobota to dzień poświęcony głowie sprzątaniu. Wspólnymi siłami, łącznie z Łusią, która wyczyściła stolik oraz odkurzała, udało nam się przygotować dom na niedzielne, rodzinne świętowanie. Rano po porannej toalecie i śniadaniu Chórzyści pojechali na próbę scholi. Tradycyjnie dołączyliśmy do nich na Mszy Świętej z udziałem dzieci. Po Mszy Jan zapytał grzecznie o to, czy mógłby dostać nowe buty. Zerknęłam na jego nogi i zobaczyłam…. dziurę w bucie przez którą wyglądał duży paluch w zielonej skarpetce. 🙂 Oczywiście pojechaliśmy po nowe buty dla niego. Wybrał sobie żółte traktory. Wróciliśmy do domu na zamówione wcześniej przez Dzieci spaghetti oraz „film o świętym”. Dziś oglądaliśmy film o św. Matce Teresie. Nasze Progenitury, które postanowiły w okresie Wielkiego Postu zrezygnować ze słodyczy z radością zjadły podwieczorek tj pogardziwszy ciastem upieczonym przez Mamę pochłonęli czekoladę. Teraz już powoli szykują się do kąpieli i do spania. Oczywiście po wcześniejszym „zaproszeniu aniołka”. Jutro zaczynamy normalny tydzień nauki oraz pracy. 🙂
PS. Zaczynam stresować się egzaminami. Szczególnie te Basiowe przyprawiają mnie o lekką nerwowość…. Żeby tylko Barbórci się nie udzieliło….

styczeń/luty

Koniec stycznia w naszej szkole poświęcony był Wielkopolsce. Tradycyjnie Dziewczynki uzupełniały notatki do naszej powstającej książki o regionach Polski. Wyszukiwały informacje w atlasie, albumach i różnych innych książkach które posiadamy. Zajrzały także do Internetu. Dzieciaki przypomniały sobie wyliczankę sprzed  trzech lat w pięknej gwarze poznańskiej. Jako sławne osoby z Wielkopolski wybór padł na Kazimierza Nowaka i… śp babcię Zosię 🙂 A skoro mowa była o Kaziku, więc zrobiliśmy maraton czytelniczy. Na zmianę [niezbyt częstą ma się rozumieć] czytaliśmy tj. czytałam Młodym „Afrykę Kazika” Łukasza Wierzbickiego. Dzieciaki miały za zadanie prześledzić na mapie trasę podróży Kazika. Kolorowali obrazki. Wspomnieliśmy o różnych strefach klimatycznych oraz o różnorodnych krajobrazach Afryki. Zahaczyliśmy o modę lat 30-stych ubiegłego wieku (a jakże!). Czasu było niezbyt dużo, więc tematy, które poruszaliśmy traktuję raczej jako wstęp do dalszej pracy, niż jako wyczerpanie tematu. Dzieciaki grały w grę MANKALA
Polecam Wam ją z całego serca. Grę mamy już od wakacji i wiele razy zamierzałam Wam o niej napisać. Zdecydowanie nie jest to gra, która będzie leżeć na półce, a nawet jeśli, to nie będzie tam na długo. Mówi się, że jest to najstarsza gra świata, a jej kolebką jest właśnie Afryka. Od lat 70-tych XX wieku zaczęto doceniać jej walory edukacyjne. Pozwólcie, że zacytuję: „…mankala jest prawdopodobnie najbardziej arytmetyczną grą ze wszystkich znanych. Zwykła dwurzędowa plansza mankali może być używana do zabawy przez dzieci jeszcze zanim zaczną liczyć. Rozsiewając nasiona do kolejnych pól dzieci uczą się zarówno prostego dodawania i odejmowania, jak i zapamiętywania prostych działań matematycznych„. [ze strony internetowej] Naszą wersję kupiłam tutaj. Jest bardzo ładnie i solidnie wykonana. W razie zawieruszenia się kamyków, można je albo dokupić albo zastąpić np. dużą fasolą Jaś 😉
Sama zaś „Afryka Kazika” zaintrygowała mnie do tego stopnia, że postanowiłam przeczytać wersję dla dorosłych „Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd” również Łukasza Wierzbickiego. Dopiero podczas tej lektury dotarło do mnie ile czasu trwała podróż Kazika. Pięć lat! Pierwszy człowiek na świecie, który przebył kontynent afrykański z północy na południe i z powrotem, zmarł rok po powrocie do ukochanej Ojczyzny. [http://www.kazimierznowak.pl/
 
 Za oknem zima nie odpuszczała, a my w ostatnim tygodniu stycznia zaczęliśmy nowy temat: Oceany. Pierwszego dnia dzieciaki zapoznawały się z nowymi pomocami, które kupione jeszcze w wakacje cierpliwie czekały na swoją kolej. Dzieciaczki ucieszyły się bardzo z nowej gry kooperacyjnej Zamki na pisaku„. Grali wszyscy, poza Lusią, która koniecznie chciała pomóc fali 😉 Tę grę również Wam polecam. Po pierwsze ze względu na to, że jest to gra ucząca współpracy (u nas głównym inżynierem została Barbórka, jednak również inne dzieci miały szansę podejmowania decyzji). Po drugie ponieważ jest to starannie wykonany produkt. I ta gra również nie ma szans stania się ‚półkowinikiem’. 
Poza grą dużą radością dla Młodzieży były dwa słuchowiska „O korsarzu Palemonie” Jana Brzechwy oraz „Bajka o rybaku i rybce” Aleksandra Puszkina. Obie bajki z serii Bajki-Grajki. Sama świetnie się ubawiłam słuchając Korsarza… 😉
Dziewczynki przygotowują teraz prezentację o oceanach. Celowo nie ruszyliśmy tematów związanych z Morzem Bałtyckim, gdyż za kilka tygodni będziemy omawiać północne regiony Polski.
Tematy do prezentacji to m.in.: Jaka jest różnica między oceanem a morzem? Skąd się wzięły oceany? Czego jest więcej na Ziemi: wód czy lądów? Oceaniczny cykl życia. Co nam dają oceany? Dzieciaki wykonały modele wybrzeży a’la Montessori. Praca była jak najbardziej zespołowa. Janek i Benio malowali wcześniej przycięte i zaznaczone ołówkiem tekturki. Po ich wyschnięciu Jadziunia przyklejała w puste miejsca kaszę manną. A na zakończenie całość została spryskana werniksem do pasteli, co dodatkowo utrwaliło kaszę. Zamiast werniksu dobrze sprawdza się lakier do włosów, a przy tym ładniej pachnie 😉 Karty można pobrać ze strony: http://www.montessorimaterials.org/geo.htm Są darmowe. 
Tym razem czytaną przez Mamę lekturą był „Anaruk, chłopiec z Grenlandii” Czesława Centkiewicza. Dziewczynki otrzymały za zadanie wyszukać w podanym fragmencie części mowy: rzeczowniki, czasowniki oraz przymiotniki. Barbórka miała zadać trzy pytania do tekstu, a Jadzia wykonała piękną wyklejankę. Chłopcy mieli swoje zadania: głównie ćwiczenia grafomotoryki oraz ćwiczenie spostrzegawczości. Panienki ćwiczyły znienawidzoną kaligrafię. Jednak już widać efekty. Charakter pisma Barbórki poprawił się zdecydowanie w ciągu ostatnich kilku tygodni. Rozwiązywały zadania z matematyki: Basia utrwalała  tabliczkę mnożenia. Wykorzystałyśmy do tego klocki lego. Zainspirowała mnie do tego Buba na swoim blogu. Zresztą sam blog godny jest uwagi ze względu na wiele twórczych pomysłów.
Skoro oceany, więc i alfabet Morse’a. Tu przekazałam Dzieciarnię Dziadkowi, który w swej młodości alfabetem Morse’a się posługiwał i cierpliwie uczył Wnuki śpiewania swoich imion. Cały dzień po domu rozchodziło się „ti ta ta ti”. Dodatkową atrakcją był zestaw Profesor Albert Mini – Alfabet Morse’a. Zdecydowanie dla starszych dzieci, sporo drobnych elementów, kabelków. Ale Dziadkowi się podoba 😉 
Łusia w szkole nie próżnuje. Jeśli akurat nie ozdabia mebli, podłogi lub drzwi kolorowymi wzorkami oraz jeśli akurat nie siedzi na mnie, to pracowicie ćwiczy: przesypywanie fasolki [dziś przy śniadaniu bardzo sprawnie przelewała soczek z kubka do kubka ;)], nawlekanie koralików, karmienie Pon-Pona… i oczywiście taniec oraz śpiew.

Pracowite wakacje

Nie wytrzymali. Zażądali otworzenia szkoły. I co miałam robić?
 
Otworzyłam zatem szkołę i zaczęły się ‚lekcje’. Oczywiście na pierwszy ogień poszły prezenty z okazji Dnia Dziecka: pomoce edukacyjne oraz gry…

później rozmawialiśmy o chlebie, w kuchni odbywają się warsztaty kulinarne 😉
Chłopcy mieli możliwość obserwowania ‚dziwnych’ pojazdów, które pojawiały się przed naszym domem. Towarzyszyli także Panom, którzy remontują [nadal!] nasz Domek. Od czasu do czasu nawet mgli coś pomalować 😉

Oczywiście odbywały się także lekcje w pobliskim lesie oraz w naszym ogrodzie, gdzie udało nam się wyhodować sałatę, rzodkiewki, pomidory, seler, pory, cebulę oraz zioła i kwiaty. Na jabłonce dojrzewają jabłka a w tyle ogrodu borówki amerykańskie.

Na żywo obserwujemy przedstawicieli fauny głównie owadów. Młodzież znalazła poczwarki biedronek oraz ich formy dorosłe, głównie ‚chińskie’ 😉 Motyle nie dają się złapać, ale koniki polne od czasu do czasu owszem. W szkole gościliśmy również ptaszka – kopciuszka, którego niestety złowił nasz Kot-Gałgan. Kopciuszek stracił ogon i w ostateczności zdechł  mimo naszej opieki. 

Benio wziął przykład z twórczości Giuseppe Arcimboldo i postanowił ułożyć portrety z owoców i warzyw. Niestety nadal nie przekonał się by czegoś spróbować… 
Nie zaniedbujemy również angielskiego.Korzystamy z gier, stron internetowych oraz książeczki, którą kupiłam od niechcenia w pobliskiej księgarni. Dopiero po tygodniu zorientowałam się, że to część druga… ale Dzieciakom to nie przeszkadza 🙂
A nasza najmłodsza Pocieszka pod koniec czerwca wreszcie postanowiła zacząć chodzić. Ćwiczy codziennie, szczególnie lubi wycieczki po ogrodzie. 

Owady

Jako że już wiosna i cieplej na dworze przyszedł czas na owady. Te żywe budzą się z zimowego snu i wychodzą na słońce, w naszą szkołą również zawładnęły na kilka tygodni. 

Temat wciągnął Młodych bardzo, pobudzając ich kreatywność. Po obejrzeniu filmu Mikrokosmos Basia wymyśliła ćwiczenie, które włączyliśmy do zestawu ćwiczeń porannych. Ciekawe czy odgadniecie, jakiego owada naśladują? 😉

Piękna słoneczna pogoda sprzyjała zabawom w ogrodzie. Młodzieży udało się pojmać siedem biedronek, dwa ‚tramwajarze’, komara. Zaobserwowali także kilka motyli cytrynków, które jako pierwsze opuszczają zimowe kryjówki pod suchymi liśćmi.

W tajemnicy zdradzę Wam, że Dzieciaczki przygotowują dwa nowe przedstawienia, tematyka oczywiście związane z ‚robalami’. Poniżej zamieszczam zdjęcia zrobione podczas przygotowywania scenografii.
W ramach nauki języka angielskiego oraz rozwijania małej motoryki Barbórka szyje książeczkę, pomoc do nauki angielskiego. Do wykonania książeczki używa różnych materiałów: filcu w arkuszach, polaru, koronek oraz innych ścinek i dodatków krawieckich. Oczywiście zamieszczę zdjęcia gotowej książeczki. 
W okresie ostatniego miesiąca gwałtownie wzrosła nam liczba dzieci ząbkujących 😉 Niektórzy stracili więcej niż dwa zęby nie mal jednocześnie 😉
Luśka w ramach szkoły pracowała nad własnymi projektami. Poniżej „Muzyka”. Lusia tańczy, śpiewa, słucha i gra 🙂
Na wieczornym niebie obserwowaliśmy wyjątkowe zjawisko. Dwie najjaśniejsze planety naszego nieba Wenus i Jowisza mogliśmy zobaczyć wyjątkowo blisko siebie. Wenus to ta po prawej.
I już zupełnie na zakończenie zamieszczam zdjęcie nagrody jaką Dzieciaki sobie przygotowały [i nam również] za ciężką i owocną pracę w ostatnim okresie. 🙂

Lucy

Kochani, 
maleńka Łucja jest już po drugiej stronie brzuszka. 😉 Łucja urodziła się w Wielki Piątek o 19:55. Mierzyła 52 cm i ważyła 2800 g. Wczoraj wróciłyśmy obie do domu ku ogólnej radości starszego rodzeństwa, Babci oraz Dziadka, a także Leo[na]-Zawodowca i Starszej Kociej Damy. A najbardziej szczęśliwy jest Tata, któy wreszcie ma nas wszystkich w jednym miejscu 🙂

Pozdrawiam Was serdecznie, życząc na cały okres Oktawy Wielkanocnej radości oraz wielu  łask od Zmartwychwstałego Pana.

A to dla Łucji…

Fakt  że Łucja mieszka u Mamy pod sercem jest oczywisty. Niechcący podsłuchałam rozmowę Dziewczynek podczas poranne toalety.
Basia przyniosła Jadzi majteczki do ubrania, jednak Jadzia ich nie lubi, gdyż mają według niej nieładny obrazek. Na zakończenie wymiany zdań Jadzia powiedziała do Basi:
-Wiesz Basia, to będzie dla Łucji…
Tak więc Łucja ma już majteczki 🙂

Up ↑