Świadectwa, decyzje, warsztaty

Dokumenty

Otrzymaliśmy dziś dokumenty ze Szkoły: decyzję w sprawie Benka (zgoda na ed) oraz świadectwa starszych dzieci. Wszyscy otrzymali promocję do wyższej klasy. Janek do drugiej, Jadzia do trzeciej i Basieńka do piątej. Jako rodzice jesteśmy bardzo zadowoleni ze świadectw i cieszymy się, że ciężka praca wymagająca czasem przekraczania własnych słabości przyniosła wymierne rezultaty w postaci pięknego świadectwa. Co prawda bez czerwonego paska, ale przecież nie o pasek chodzi. Najważniejsza dla nas była właśnie ta niemierzalna praca, praca nad charakterem. Muszę przyznać, że dla mnie jest to również wskazówka na przyszły rok. Co kontynuować, co zmienić, no co zwrócić szczególną uwagę.

swiad

Plany na nowy rok szkolny

Od przyszłego roku szkolnego, który planuję rozpocząć najpóźniej w drugiej połowie sierpnia Basia będzie mieć trzy godziny nauki przed południem. Zajęcia dodatkowe i czas na pracę własną po południu. Jak być może wiecie, choć mam wrażenie, że nie pisałam o tym na blogu, w zeszłym roku Basia chodziła na zajęcia w ramach Uniwersytetu Dzieci. Wykłady i warsztaty odbywały się na różnych wydziałach Uniwersytetu Warszawskiego oraz Politechniki Warszawskiej, a także w Muzeum Narodowym i Etnograficznym. Niestety Basi niezbyt się podobało. To znaczy niektóre zajęcia bardzo jej się podobały, często była jednak rozczarowana zachowaniem i brakiem kultury innych uczestników zajęć. Był to główny powód dla którego nie chciała kontynuować zajęć w przyszłym roku szkolnym. Za to nasze ‚bliźnięta’ owszem. Żeby Basia nie nudziła się w soboty, wymyśliłam dla niej domowe ‚warsztaty’. Mam już ogólny zarys tego, co chcę z Barbórką zrobić. Pracuję teraz nad szczegółami.

Marzenie…

Wpis z dedykacją dla Magda(c) 🙂

Na początku było marzenie. Kiedy już wiedzieliśmy że będziemy mieszkać w domku, zdecydowaliśmy się jeden z pokoi przeznaczyć na szkołę. Nasze prapoczątki były ciasne 🙂 Edukację domową zaczynaliśmy gdy Basia miała 3,5 roku. Mieszkaliśmy wtedy na Ursynowie. Nasz największy pokój był: pokojem dziennym, szkołą, sypialnią i jadalnią. Materiałów produkowanych przez Dziatwę przybywało w postępie geometrycznym, podobnie jak książek i pomocy edukacyjnych. Bardzo kłopotliwe było przerywanie pracy, sprzątanie ze stołu (bo trzeba się też czymś odżywiać od czasu do czasu), a potem rozkładanie wszystkiego na nowo. Kilka lat później zaznaliśmy szczęścia posiadania osobnego pokoju do nauki. Mieszkaliśmy wtedy w Domku pod Lasem. W maleńkim pokoiku zmieściły się nasze cztery szafki na książki, niska półka na pomoce i piękny ręcznie robiony stół Właścicieli przy którym pracowaliśmy. A pomocy, książek oraz materiałów nadal przybywało. To był dla nas fajny czas, tyle że pod koniec ciąży nie mogłam się zmieścić za stołem 😀 To tam, w Domku pod Lasem powstał projekt obecnego pokoju do nauki. Obecny pokój do nauki, szkoła jak go pieszczotliwie nazywamy jest realizacją tamtego projektu. klasa1Regały na książki sięgające od podłogi 😉 do sufitu zapewniające sporo miejsca na książki. Dwie dolne ich półki to miejsce na pomoce edukacyjne oraz chwilowo jeszcze lektury. Po prawej stronie od wejścia jest moje miejsce pracy. Mam tu własne biurko i klasa3regał za plecami. Trzymam w nim wszystko to, czego nie chcę udostępniać Dzieciakom. Dokumentację związaną ze szkołą, świadectwa, instrukcje, przewodniki metodyczne, karty pracy, podręczną biblioteczkę montessoriańską, różne pomoce, które wymiennie pojawiają się na półkach, a wreszcie materiały biurowe: kleje, papier do drukarki, bloki etc. Tu stoi także drukarka, odtwarzacz CD. Tam odkładam laptop, gdy mamy szkołę. Po mojej prawej stronie jest miejsce na książki do nauki języków. Rzadziej używane stoją wyżej. Na wysokości wyciągniętej ręki czekają lektury. Przycupnął tu kanarek, którego należy bronić przed zakusami kocurów.
klasa2Na przeciwko mojego biurka jest miejsce pracy Barbórki. Po mojej lewej stronie na środku ‚klasy’ biurka pozostałych Dzieci. Te które wymagają więcej uwagi czy pomocy siedzą bliżej mnie (to samo tyczy się Barbórki ;)). Obok biurek pod oknem stoi szafka podręczna, tam trafiają piórniki, zaczęte projekty i wszystko, co Dzieciarnia uważa za osobiste i nie chce stawiać na ogólnodostępnych półkach. Pod oknem balkonowym znalazło się miejsce na kącik czytelniczy. Wygodny fotel, nastrojowa lampka iklasa12 towarzyski świnek morski pod ręką 😉 Tak na poważnie, chcę przenieść kącik gdzieś indziej… Tego chyba na zdjęciach nie widać, jednak na lewo pod ścianą zabudowaną regałami wyodrębnione są trzy dodatkowe stanowiska pracy. Rozkładane stoliki zamykają wszystko, to co potrzebne do pracy w kącikach komputerowym, przyrodniczym oraz plastycznym/kreatywnym.
Podłoga nam nie wyszła w pokoju do nauki. Jest drewniana o jakimś kiepskim lakierze, który błyszczał pięknie na początku, a teraz przetarł się miejscami. Trudno się ją myje, a brudzi się ciągle, również farbami, plasteliną etc… Człowiek uczy się na błędach…

Poniżej jeszcze kilka zdjęć. klasa11 klasa10 klasa9 klasa8 klasa5 klasa4klasa6

Porządek, porządek…

Nasze wakacje mijają sobie póki co spokojnie. Myślałam, że będę mieć więcej czasu, trochę jest go więcej. Zwłaszcza po wypisaniu się z fb. Już nie mam pokusy „rzucenia okiem”, a w ostateczności spędzenia cennego czasu przed komputerem.

Dzieciarnia mnóstwo czasu spędza na brykaniu w ogrodzie. Nie odstrasza ich ani upał ani ostatnie chłody. Nasz ogród zamienia się pomału w „Tajemniczy Ogród”, a wszystko za sprawą Pani Ani, która wykonuje od kilki dni naprawdę mrówczą pracę. Ogród przez kilka lat nieco niedopieszczony teraz zaczyna cieszyć oko. Do tej pory nieuczęszczane zakątki, zapraszają do odwiedzin.

W domu wyżywam się ja – osobiście. Zawsze było za mało czasu na gruntowne porządki, teraz zaczyna wszystko wracać do stanu miłego ładu, cieszącego oko i… duszę. Zgadzam się z śp. Wilfridem Stinissenem OCD, który pisze w wydanym w zeszłym roku podręczniku życia karmelitańskiego tak:

Bałagan ma w sobie coś hałaśliwego i krzykliwego, trudnego do pogodzenia z milczeniem, jakiego potrzebujemy do modlitwy. […]

Wilfrid Stinnisen OCD „Ukryci w miłości” str. 222

Za porządkiem zewnętrznym podąża porządek wewnętrzny. Albo inaczej to co na zewnątrz często jest obrazem wnętrza człowieka.

Chciałam podzielić się z Wami zdjęciami wysprzątanej szkoły, ale zdjęcia już się zdezaktualizowały, ponieważ zrobiłam przemeblowanie 😉 KOLEJNE 😀school2014

Pierwsza zmiana polega na tym, że w tzw. zabawialni powstał pokój do nauki dla młodszych dzieci. Jakoś tak mam podejrzenie, że i tak wszyscy razem wylądujemy w dotychczasowej ‚szkole’. W samej szkole też zmiany. Basia dostała specjalne miejsce do pracy, reszta dzieci siedzi razem. To pewnie na którymś naszym zdjęciu da się zobaczyć. A jeszcze mnie czeka jeszcze tyle pracy…

Edukacja domowa chłopców

boys3Ostatnimi czasy w naszej szkole zaszła pewna subtelna zmiana. Subtelne niczym trzęsienie ziemi. Chłopcy przestali grzecznie siedzieć przy biurkach, a zeszyty ćwiczeń ich nuuudzą. Niby wiedziałam, że chłopcy i dziewczynki uczą się inaczej. W zasadzie zdawałam sobie również sprawę z tego, że kiedyś w przyszłości nadejdzie czas porzucenia przez nich biurek, jednak nie sądziłam że to nastąpi JUŻ…
Tak na marginesie: Pan Bóg wiedział i ‚przypadkiem’ spotykałam różne publikacje dotyczące różnic w uczeniu się dziewcząt i chłopców np. artykuł w Niedzieli
W przypadku edukacji dziewcząt jest łatwiej. Przede wszystkim dlatego, że sama kiedyś byłam dziewczynką 😉
Jednak mały chłopiec, młody mężczyzna to zupełnie inny świat. Już nosząc pod sercem chłopca, ma się wrażenie pewnej niezwykłości tej sytuacji. Będąc kobietą, ma się pod sercem osobę o odmiennej płci.

boys1Piszę zatem sobie ku pamięci, co mama chłopców ED powinna:

1. Modlić się – za synów, o mądrość jak ich najlepiej uczyć i wychowywać. Edukacja domowa obfituje w wyzwania, przed którym stajemy, jak ja w ciągu ostatnich kilku dni, i zastanawiamy się co dalej. Modlić się również o akceptację synów takimi, jakimi Bóg ich stworzył, niekoniecznie podążając za każdą ideą jaką współczesny świat proponuje w tej kwestii.
2. Mieć cierpliwość – w przypadku żwawych, żądnych wrażeń chłopaków, którzy za żadne skarby nie będą siedzieć przy biurkach jak ich siostry i w skupieniu pochylać się nad zadaniami, bo przecież nie są dziewczynami, przyda się w ilościach HURTOWYCH i to najchętniej NATYCHMIAST.
Czy to oznacza, że chłopcy nie potrafią się zatrzymać? Bynajmniej. Potrafią pracować w skupieniu i to takim, że ma się wrażenie, że nie słyszą co się do nich mówi. Jeśli tylko coś ichZAINTERESUJE, jeśli mają jakiś PROBLEM do rozwiązania, jakieś WYZWANIE najlepiej praktyczne, są całkowicie pochłonięci PRACĄ.
Może po prostu najlepiej dać im się wybiegać przed ‚szkołą’?
3. ZAINTERESOWANIA + PROBLEM + WYZWANIE + PRACA = PRZYGODA Ile razy można powtarzać, żeby młodzieniec nie robił dziur w ziemi, zostawił w spokoju dżdżownice, pająki, żuki i inne obrzydliwe robale? Zamiast tego może łatwiej będzie zaakceptować naturalną potrzebę obcowania z przyrodą i towarzyszyć im w poznawaniu dzieł Bożych?
4. Rozwijanie zainteresowań synów. Zainteresowania, pasje pojawiają się falami. Raz są to maszyny proste, potem ryby, bryły, samoloty etc… Wystarczy zapewnić chłopakom paliwo dla ich pasji np. książkę, film, narzędzia, inne pomoce.
5. Można z pasją opowiadać przez 80 minut o historii, przyrodzie, matematyce tylko że po ok. 15 minutach chłopcy odpadają. Wychodząc na przeciw ich potrzebom ruchu, doświadczania, tworzenia … skróć lekcje. Wydawać proste polecenia. Korzystać z audiobooków. Niech nauka będzie dla Was przyjemnością i…. przygodą.
Coś co chłopcy [i dziewczynki] lubią LEGO i masa plastyczna.
boys26. I cóż takiego się stanie jeśli trochę się przy tym wszystkim POBRUDZĄ? Znam mamę idealną, która dorosłemu synowi układała w szufladzie skarpetki kolorami. Po co? W sumie nie wiem. Ciekawe czemu nie była szczęśliwa i nie czuła się spełniona. Jej synowi nikt dzisiaj skarpet w szafie nie układa. Wszelka przesada od złego pochodzi.
7. Narzędzia – jeśli młody człowiek nie nauczy się z nich korzystać w sposób bezpieczny, jak ma się nauczyć odpowiedzialności i bezpiecznego ich używania. Niech chłopcy przyglądają się pracy hydraulików, budowlańców, stolarzy, księży a przede wszystkim swoich ojców. Niech uczą się jak być mężczyzną. Niech próbują swoich sił pod ich kierunkiem. Matka mimo swojej ogromnej miłości i poświęcenia dla syna, nie jest w stanie pokazać mu, nauczyć go jak być mężczyzną z tej prostej przyczyny, że nigdy nie była chłopcem.

Chyba tyle krótkiej i szybkiej refleksji 😉

Złodzieje czasu 2014

drzewoJakiś czas temu @aeljot pytała w jednym z komentarzy o internet, bloga, fb. Dorzucam do tego jeszcze pocztę e-mail i smartfona. Obiecałam odpowiedź i słowa niniejszym dotrzymuję, dziękując jednocześnie za cierpliwość oraz wyrozumiałość.

Od pięciu lat zmagam się z tym tematem, czego dowód znajdziecie TUTAJ. Internet, fb nadal chcą zawładnąć moim czasem, którego i tak nie mam w nadmiarze. [Jakiż przedziwny paradoks!] Jeśli nie zachowam zdrowego rozsądku oraz samodyscypliny, to koniec, umarł w butach W ciągu tych paru lat zauważyłam, że bardzo pomaga wyznaczenie stałego dnia lub/i pory na odwiedziny portalu społecznościowego albo surfowanie w sieci. Najgorsze co można zrobić, to korzystać z internetu, mediów społecznościowych oraz telefonu podczas ‚szkoły’. „Pańskie oko konia tuczy”. Jeśli zatopię głowę w ekran, ominie mnie tak wiele interesujących rzeczy jakie rozgrywają się codziennie w naszej domowej szkole oraz… ryzykuję całkowity chaos. Jeśli mam nauczyć Dzieci, by nie spędzały każdej wolnej chwili przed ekranem, [czego nie robią, chociaż bardzo by chcieli] muszę sama zaprzestać trwonienia czasu na komputer, tv bądź telefon.

Blogowi oddaję czas dobrowolnie w granicach rozsądku. Poza szkołą, oczywiście. W porównaniu z sytuacją sprzed pięciu lat zmiany są. Pozbyliśmy się telewizji. Telewizor został i służy jako ekran, i tak mam wrażenie, że nadużywany. Do komputera siadam na krótko, a bloga piszę albo wcześnie rano albo późniejszym wieczorem. Warto poświęcić kwadrans każdego dnia i na brudno zrobić krótką notatkę z najważniejszych wydarzeń dnia. Potem w dniu przeznaczonym na redakcję bloga wystarczy usiąść i wszystko poskładać. [Warto również od czasu do czasu zrobić sobie backup dysku twardego.]

Najważniejsze to pamiętać, że komputer ma służyć człowiekowi, a nie odwrotnie. Okazuje się, że bez fb, smartfona da się żyć… SERIO.

Mam takie wrażenie, że jeszcze w zeszłym roku obiecałam podzielić się z Wami pewną ideą dotyczącą organizacji dnia. Teraz korzystając z chwili ciszy w domu, gdy dzieci już śpią i omówiliśmy już z Mężem wszystkie ważne sprawy, mam tzw. happy hours. Przeglądając zdjęcia na dysku mojego komputera, zauważyłam z przykrością, że miałam Wam napisać o tylu sprawach, tylu rzeczach, tylu pomysłach, które u nas się dzieją…. Oto jedna z nich 🙂

Osoby nas odwiedzające często zatrzymują się na dłuższą chwilę przed drzwiami do piwnicy. Już uspakajam. Zwiedzanie naszej piwnicy nie jest stałym punktem pobytu w naszym domu, nadzwyczajnym punktem też nie jest 😉 Na drzwiach prowadzących na dół znajduje się plakat, który jest powodem tego krótszego bądź dłuższego przystanku. Na plakacie jest rozpiska planu dnia naszej Rodziny. Szczerze muszę się Wam przyznać, że rzadko kiedy udaje nam się przeżyć CAŁY dzień według tego planu [choć takie idealne dni się zdarzają]. Jednak jest on niczym mapa, która pokazuje nam drogę przez codzienność. Jeśli coś pójdzie nie tak, gdzieś się zawieruszymy w  którymś momencie dnia, jeden rzut oka na plakacik pozwala łatwo wrócić na właściwą pozycję. Dlatego wisi w widocznym miejscu, byśmy musieli przechodzić obok niego i spoglądać. Udostępniam, może coś podpowiem lub zainspiruję 🙂

SAM_4064a

Nie, nie jesteśmy niewolnikami tej rozpiski. chociaż szczególnie w jednym punkcie dzieci bardzo pilnują przestrzegania planu. Jest to czas z tatą. Nieważne jak wygląda cały dzień, najważniejsze to pobyć z tatą. Popatrzcie Ojcowie, którzy czytacie moje notatki, jak bardzo ważni jesteście dla Waszych dzieci. Nawet gdybyście mieli ‚tylko’ pójść na spacer albo ‚tylko’ posiedzieć i pogadać, to ‚tylko’ jest dla dzieci bardzo, bardzo ważne. Wy jesteście ważni dla Waszych dzieci.

Miałam coś jeszcze napisać, ale straciłam wątek, sorry… latka płyną, starość czai się we własnej łazience i we własnym lustrze, początki demencji starczej już się ujawniły, choć siwizny brak 😉

Pozdrawiam Was ciepło

Startujemy!

Wrócili 🙂 Po trzech tygodniach nuuuudy wreszcie dom wypełnił się wesołymi głosami trójki najstarszych maluchów. Dziś od rana śpiewają piosenki pracowicie ćwiczone na koloniach zuchowych. Basia przywiozła zęby [swoje!] w woreczku[!] Ale się działo 😉 Po przeprowadzeniu wywiadu okazało się, że w woreczku znajdują się tylko DWA zęby, a są tam ponieważ wypadły samoistnie bez użycia osób trzecich. Co prawda matka podejrzewała przez chwilę szkorbut, ale okazało się, że to nie wina diety ale fizjologii 🙂
Ufff…

Po niemal trzech miesiącach wakacji, ulegając coraz mocniejszym prośbom oraz naciskom dzieci postanowiłam rozpocząć nowy rok szkolny. Rozkręcamy się powoli, bardzo powoli… Niech Was nie zmyli pełen energii tytuł niniejszego wpisu. Nasz start jest powolny, senny i zmęczony wyjazdami oraz upałem….
Dziś jeszcze było bardzo na luzie. Mówiłam Dzieciakom co ich czeka w przyszłym roku szkolnym. Ustaliliśmy zasady pracy. Jadzia bardzo ładnie zapisała je na kartce.

ZASADY NASZEJ „SZKOŁY”

  • Wszyscy staramy się dobrze uczyć/Mama przygotowuje się do zajęć
  • Pracujemy w ciszy
  • Szanujemy pracę innych
  • Pracujemy z jedna pomocą naraz
  • Dbamy o porządek w „szkole”
  • Staramy się być „grzecznymi”
  • Pamiętamy o modlitwie
  • „Dyżurny” pamięta o swoich obowiązkach

A potem każdy mógł zająć się tym, na co ma ochotę.

Obrazek

Największą popularnością dziś cieszył się ‚stary’ komputer i gry 🙂 Dzieci znalazły w sieci bardzo fajna stronę z bezpiecznymi grami dla siebie. Musze jeszcze raz sprawdzić odnośnik, ponieważ w tej chwili nie pamiętam…

Obrazek
Zaczynamy powoli przygotowanie do prawdziwej szkoły i nauki pełna parą. Dzisiejszy dzień z lekkim opóźnieniem rozpoczęliśmy od modlitwy oraz Ewangelii z dnia. Dziewczynki wykonały piękne ilustracje zasłyszanej Ewangelii. Odbyliśmy tez ciekawą rozmowę na jej temat.
Później Dzieci kończyły rozpoczęty przed wyjazdem temat „Morze”.

Basia i Jadzia  ćwiczyły kaligrafię. Młodsze dzieci bawiły się w ‚zabawialni’ Basia zgłebiała morski temat. Z samego rana zrobiła nam prezentację. Powstały prace plastyczne.

Obrazek

A w sobotę Tata zorganizował dla starszaków ‚Przygodę’. Podczas gdy zostałam z młodszymi Dziećmi w domu, Tata zabrał Starszaków na Stare Miasto, gdzie wzięli udział w grze miejskiej „Mój tato szczęściarz.” Gra była zaplanowana jako część obchodów upamiętniających wybuch Powstania Warszawskiego połączona z promocją najnowszej książki p. Joanny Papuzińskiej „Mój Tato szczęściarz„.  W trakcie gry należało odnaleźć 6 z 12 punktów i wykonać zadania tam przygotowane. Nasze Dzieci najbardziej wspominały kawę z żołędzi oraz wizytę w szpitalu powstańczym. Na zakończenie gry autobusem tzw „ogórkiem” Dzieci wraz z Tatą pojechały na Krakowskie Przedmieście na spotkanie z Autorką książki. Wrócili podekscytowani spotkaniem oraz otrzymanym od p. Joanny autografem. Poniżej zdjęcia z gry, ciekawe czy odnajdziecie na nich nasze Progenitury 😉

http://www.naszdziennik.pl/galeria/49426,gra-miejska-upamietnili-powstanie-warszawskie.html

Pokój do nauki 2013/2014

Wakacje to taki czas, gdy przeprowadza się różne remonty. Zawsze tak było w mojej podstawówce, w tej do której chodziłam jako dziecko. Moi dziadkowie mieszkali naprzeciwko szkoły, a ponieważ u nich spędzałam sporo czasu, więc automatycznie zerkałam co się w szkole dzieje…
Gdzieś mi to zostało, że w wakacje przygotowuje się szkołę na nadchodzący rok szkolny.
W naszej domowej szkole remontu nie było, ale drobne przemeblowanko owszem. Wróciliśmy do wcześniejszego ustawienia mebli, z tą różnicą, że biurka dziewczynek są u nich w pokoju, przy moim stole jest miejsce dla Lusi. Nowością jest kącik czytelniczy, co prawda jeszcze niekompletny, jednak już zachęcający do przebywania w nim…

Oto nasza nowa klasa:

W poniedziałek wracają szkolniaki, będą mieć niespodziankę 🙂

III tydzień Wielkiego Postu

Trzeci tydzień Wielkiego Postu był przewidywalny aż do bólu.  Jak w minionych tygodniach Dzieciaki ćwiczyły grafomotorykę oraz spostrzegawczość. Młodsze dzieci kolorowały kolorowanki.
W poniedziałek Barbórka pisała kolejny test. Tym razem nie poszło jej tak dobrze jak ostatnio. Na część pytań nie odpowiedziała, bo jej się nie chciało i było to zbyt nudne… O ile mnie pamięć nie myli, co roku mniej więcej o tej porze [czyt. na miesiąc przed egzaminami] ogarnia mnie panika i poczucie klęski. Usiadłam zatem i rozpisałam cały plan powtórek dzień po dniu. Aby Barbórcię zmotywować zaproponowałam jej, żeby zaproponowała małe nagrody na koniec każdego tygodnia, ale takie których nie trzeba kupować.

Praca nad jednym z projektów.

Po południu Dzieci starsze tradycyjnie poszły na basen.

Od wtorku Basia zaczęła powtórkę materiału. Słowa, które najczęściej wypowiada w związku z tym brzmią „To jest takie NUDNE”. I niestety muszę się z nią zgodzić.

Nowością, a raczej odgrzebanym pomysłem, który wprowadziłam w tym tygodniu są segregatory z zadaniami na każdy dzień. Jeśli teraz zdarzy się, że któreś z Dzieci jest wcześniej w szkole, może zacząć swoje zadania. Jeśli w szkole muszę pogadać z Basią, Dzieci mają swoje zadania.

We czwartek Janek się rozchorował. Dostał wysokiej gorączki. I tak po kolei zaczęliśmy ulegać wirusowi. Z Dzieci zdrowe są póki co Basia, Benio i Łusia. Niestety Łusia już dzisiaj zaczyna marudzić. Wprowadzam niniejszym kwarantannę.

Buty Janka 😦
PS. Łusiak również „padł”.

Znów zmiany

Kiedy byłam małą dziewczynką, a potem trochę większą dziewczynką strasznie lubiłam przestawiać meble z moją Mamą. mama miała i nadal ma w tym kierunku wybitny dar. Wiele razy udowadniała, że tam gdzie inni nie daliby rady NIC przestawić, Ona potrafiła dokonać nawet drobnej, ale rewolucyjnej zmiany. Pamiętam mojego Tatę, gdy któregoś wieczoru wrócił zmęczony z podróży służbowej, otworzył drzwi kluczem i …. szybko zerknął na numer mieszkania, gdyż, jak później opowiadał zdawało mu się, że trafił do cudzego domu 🙂 
No cóż, dawno niczego nie przestawiałam [przeprowadzka była już rok temu :)]… Musiałam dać ujście zakumulowanej energii ;), a może to po prostu syndrom ‚wicia gniazda’? Autentycznym powodem zmian był fakt posiadania przez nas sporej ilości pomocy, do których Dzieciaki miały utrudniony dostęp przez nasze biurka. Postanowiłam trochę „odgracić” przestrzeń. Gdy siedziałam wieczorem w odnowionej klasie zadzwoniła przyjaciółka, oczywiście natychmiast podzieliłam się z nią radosną  nowiną o przemeblowaniu. Przyjaciółka zapytała: „To jaka teraz jest ta Wasza klasa?”
„Pusta…” – to by najlepiej oddawało obecny wygląd naszej szkoły. Zobaczcie sami, zapraszam.

Widok na moje biurko oraz biurka chłopców

NOWOŚĆ! Półeczka z lekturami

PS. Biurka Dziewczynek stanęły w ich pokoju. Cieszą się ze zmiany, ja jeszcze nie wiem czy się cieszę. To się okaże na egzaminach…

Nasza reforma

Oby nasza reforma przyniosła lepsze efekty niż różne próby zreformowania polskiej szkoły. Do zmian skłoniły mnie poczynione obserwacje. Jak wiecie jestem fanką metody Montessori, co prawda nie zawsze wprowadzam ją w życie, ale to czemu jestem wierna, to obserwacja. Zawsze powtarzałam i będę powtarzać, że wielką zaletą ed jest możliwość dopasowania sposobu nauczania do konkretnych potrzeb. Moje Szkraby kochają się uczyć, choć są przedmioty, które sprawiają im trudności i których wolą nie robić… Na początku roku szkolnego czyli gdzieś w czerwcu 😉 Dzieciaki zrobiły listę tematów, o których chciałyby się uczyć. Po fali upałów zaczęliśmy je realizować. Pomysł trafiony, bo uczą się czego chcą i mają z tego powodu mnóstwo radości. Jednak ostatnio zajrzałam sobie do wymagań egzaminacyjnych po kolejnych etapach edukacyjnych i okazało się, że jesteśmy trochę obok podstawy programowej. Poza tym kupiłam podręczniki dla Misiaków. Podręczniki, które zaległy w kącie pokryła warstwa kurzu. Szkoda mi się zrobiło. Rozpisałam sobie nawet plan dnia. Póki co jest to moje marzenie, żeby nasz dzień tak wyglądał. Zamieszczam może Wam się przyda lub twórczo zainspiruje ;). Plan tydzień.pdf
 Z powodu mojego tragicznego ostatnio samopoczucia, mam poważne problemy aby wstać z łóżka przed godziną ósmą, po śniadaniu zaś muszę również przez chwilę odpocząć. Dzięki Bogu za troskliwego i odpowiedzialnego Męża. Tylko dzięki Niemu nie umarliśmy jeszcze z głodu ani nie utonęliśmy pod stosem brudnych talerzy i prania… Dziękuję Skarbie… Tak więc około 9 udaje nam się rozpocząć szkołę. Staramy się zachować podział na pracę samodzielną i pracę z Mamą. Dzieci same mogą zadecydować z jakim materiałem pracują, jednak każdego dnia mają obowiązek ‚zaliczyć’ czytanie, pisanie, liczenie, tworzenie i wolny wybór [tu zmieściły się proponowane przez Dziatwę tematy]. Po południu jak już dojdę do siebie staramy się też coś zrobić wg planu. 
Niestety czuję kompletny brak sił, więc mój dzień kończy się między 16 a 17… Później  nie nadaję się do życia i trzeba mówić do mnie drukowanymi literami 😉 Szczęście, że niedługo kończy się I trymestr, II zazwyczaj jest lepszy…
 

Wakacyjne "resume"

Pamiętacie mrozy po 30st C i zamknięte szkoły? Nasza szkoła też jest zamknięta, tyle że z powodu upałów. Nawet pod jabłonką bywa nieznośnie… Dzieciaki znajdują wytchnienie w basenie, który jest ustawiony w ogrodzie, dorośli gorzej, bo basenik za mały. Dorośli więc chronią się w cieniu…
Nasz wakacyjny konkurs na zeszyt lektur kuleje…. Najczęściej z książką widzę Jadzię. Basi ciężko zasiąść nad książką 🙂

Dzieciaki przygotowują nowe przedstawienie, króciutkie… ale zawsze. 

Ostatecznie ‚szkołę’ rozpoczynamy za tydzień. Mam nadzieję, że już będzie na tyle znośnie, że Dzieciaki i ja będziemy mogli spokojnie pracować. Szczerze mówiąc trochę obawiam się tego przyszłego roku szkolnego. Głównie ze względu na Basię. Jest sporo czytania i  sporo do zapamiętania podczas gdy Basiny umysł zajęty jest zupełnie innymi sprawami… Oj… Dlatego przygotowania do nowego roku szkolnego zaczęłam od nowenny.  Nowenna ta inspirowana jest modlitwą ze strony catholicmom.com

Pracuję ostatnio nad kilkoma rzeczami. Staram się ułożyć nowy plan dnai dla naszej Rodziny. Dotychczasowa tablica obowiązków owszem wisi, jednak o wypełnianiu obowiązków stale musimy przypominać… Pogadanki o odpowiedzialności za nasz Dom, zbytnio nie działają, bo co jednym uchem Młodym wpada to drugim ‚wylata’.

Nasz dzień powszedni

Zaczęłam pisać już kilka postów i ciągle brakuje mi czasu, by je dokończyć. Czas ucieka nam między wstaniem, a rozpoczęciem nauki. Mycie, ubieranie, robienie łóżek [czasem] oraz jedzenie śniadania, zabiera nam ok. trzech godzin. 😦 Szkoła zaczyna się około 10-tej. Obecnie zaczynamy na środku ‚klasy’ od modlitwy i rozgrzewki/gimnastyki. Doskonale sprawdzają się nasze ulubione angielskie pioseneczki: „Little bunnies” oraz „Head, shoulders…”. Następnie siadamy w kółku (wyznacza je mała chusta animacyjna Klanzy, która czasem prowokuje jeszcze inne zabawy) i robimy ćwiczenia logopedyczne. Dawniej bardzo lubili historie o Burku, jednak obecnie pieska zastąpiła żabka, Szymek i miś :). Ustalamy codzienną datę, powtarzając przy tym dni tygodnia oraz siłą rzeczy utrwalam z Dziatwą pory roku oraz nazwy miesięcy. Zdarza się, że powtarzamy razem inne ‚pamięciówki’. Następnie ustalamy nad czym danego dnia będą pracować. Przyjętym już zwyczajem naszej szkoły jest to, iż jest jakiś temat tygodnia i Dzieciaki pracują wokół tegoż tematu. Grają w gry, czytają [ci, którym dobrze to idzie, czytają na głos młodszym], rachują, obserwują, tworzą. Około godziny 11-tej mamy krótka przerwę związaną z przyjściem Dziadka oraz Babci. Dzieciaki biegną przywitać się z nimi, złapać w locie coś do przekąszenia. Bywa i tak, że któreś z Dzieci idzie pouczyć się z Babcią. Do 12 mamy ciąg dalszy nauki i zabawy. A ok. 12-tej Młodzież biegnie do ogrodu lub wychodzi z Dziadkiem na dalszy spacer. Po powrocie ok. 13:30 jemy obiad. Dzieciaki mają chwilę przerwy (sjesta) i cieszą się obecnością Dziadka oraz Babci. W zależności od dnia popołudnia  bywają różne. W niektóre dni Dzieciaki idą na zajęcia do Klubu Kultury w inne jest angielski lub projekcja jakiegoś filmu edukacyjnego. Po kolacji i po kąpieli często jeszcze wracają do szkoły by dokończyć swoją pracę lub po prostu pobawić się. W łóżeczkach po ‚zaproszeniu aniołka’ jeszcze czytają bądź oglądają książeczki. 
Czemu to tak szczegółowo opisuję? Głownie dla siebie. Przez dłuższą chwilę miałam obawę czy aby napewno moje Dzieci dostatecznie długo uczą się. Teraz gdy sobie wszystko napisałam, widzę, że sporo czasu spędzają w sposób konstruktywny. 
Bywa, że z tej całej naszej nauki ktoś zaproponuje żeby zrobić przedstawienie. Dziś Dziatwa wymyśliła grę inspirowaną ekologiczną ‚What’s rubbish?’ Wykorzystali tafelki, twistera oraz śmietniki ekologiczne, natomiast zamiast planszy użyli kolorowych kół z Twistera Junior. Biegaja po całym  domu i zbierają śmieci 😉
Co w tym czasie robi Lusia? Otóż Lusia intensywnie rozwija dużą motorykę, przemieszczając się po całej szkole. Poznaje wszystko co napotka na swej drodze. Dziś odkryła kaloryfer. Kaloryfer jest ciepły i gdy wali się w niego rączką wydaje śmieszny dźwięk. Ba! Można w niego pukać również głową i wystraszyć starsze rodzeństwo! Okazuje się, że można także ściągnąć z półeczki jakieś pudełko i rozsypać wokół jego zawartość. Wkładanie nie jest tak atrakcyjne [jeszcze] Można opowiadać różne zabawne historie… Od czasu do czasu trzeba coś przekąsić albo napić się, no i oczywiście przespać. Jednak w domu nie śpi się tak dobrze jak na spacerze… Fajnie jest w szkole 🙂 
Dziś rano w szkole było 16,5 st. C. 🙂 Zdjęcie obok również zrobione dzisiejszego ranka w dostatecznym stopniu odpowiada na pytanie, czemu to tak długo trwa. 

Nasza [nowa] klasa!

Witajcie!
Dziękuję za  doping zarówno słowny jak i modlitewny. Oj, potrzebujemy bardzo wsparcia, a jeszcze bardziej wsparcia  potrzebuje nasz pan wykonawca – Michał, któremu różne sprawy się komplikują. Na domiar złego wczoraj miał  wypadek…
W naszym Nowym Domku coraz więcej rzeczy stoi i czeka na końcowe dotknięcie. Szkoła jest już w 99,9% gotowa. Potrzebujemy jeszcze tylko uchwytów do szafek i prądu… Większość książek jest już rozpakowana i… zostało  jeszcze sporo miejsca! Powiem więcej, część  książek ze szkoły trafi do nowej biblioteczki na korytarzu.
Tak dużo wolnego miejsca i  przestrzeni nie mieliśmy nigdy. Ci, którzy od  początku czytają mojego bloga wiedzą, że zaczynaliśmy ED na Ursynowie. W pokoju, w  którym była  ‚szkoła’mieściła się także  jadalnia, sypialnia oraz pokój dzienny 🙂
 Ursynów

Domek pod Lasem

Ostatnich dziesięć miesięcy mieszkaliśmy w Domku pod Lasem, gdzie szkoła mieściła  się w osobnym pokoju. A teraz mamy ogromny pokój do nauki i zabawy! A gdyby zabrakło nam miejsca, mamy jeszcze garaż 😉

Nowy Dom

Tym wszystkim, którzy wybierają się na Zlot Jesienny do Sawickich mówię: „Do miłego zobaczenia!”, a tym którzy zostają: „Do następnego posta!”

Home sweet home

W sobotę 28 sierpnia przeprowadziliśmy się do Nowego Domu. Dzieciaki szczęśliwe obiegły wszystkie pokoje. Cały czas trwają prace wykończeniowe. Mamy już kuchnię i jadalnię 🙂 W nieremontowanej części mamy sypialnię i dwa pokoje dla dzieci oraz ma się rozumieć łazienkę z ogromną wanną pozostawioną przez poprzednich właścicieli. Dziatwa uwielbia się w niej kąpać i nawet Benio bez marudzenia myje główkę. 
Szkołę zaczęliśmy oczywiście 1 września. Młodzież odśpiewała szkolną piosenkę „Hej ho, hej ho, do szkoły by się szło…” Pan Michał , który akurat malował ubikacje był bardzo zaskoczony. Szkoła z racji nie ukończenia jeszcze remontu w pokoju do nauki przeznaczonym, odbywa się w jadalni. Nasz stary stół z Ursynowa po raz kolejny służy nam za miejsce pracy. Pokój szkolny będzie gotowy najprawdopodobniej dzisiaj. W tym roku szkolnym Barbórcia będzie korzystała z podręczników „Witaj szkoło!” wydanych przez wydawnictwo Edukacja Polska. Miałam okazje porównać na żywo nasze podręczniki z książkami Nowej Ery i jestem zadowolona z mojego  wyboru. Na tej stronie możecie obejrzeć ofertę Wydawnictwa.
Jadzia ma dwa zestawy podręczników. Pierwszy to wydany przez WSIP pakiet „Zanim zostaniesz pierwszakiem”. Ten Jadzia robi sobie sama, gdy ma na to ochotę. Do pracy w szkole używa natomiast „Zanim będę uczniem” Edukacji Polskiej. Jest to zestaw przewidziany dla pięciolatków, w przeciwieństwie do WSiP-owego,  który jest dla sześciolatków. Jańcio i Benio realizują program wychowawczy „Kamyczkowe rady”, a to tylko dlatego, że obaj chłopcy bardzo lubią Kamyczka-Kajtusia.

Z racji mieszkania w cywilizowanym miejscu  😉 zapisaliśmy Dziatwę na zajęcia pozalekcyjne do Klubu Kultury: na plastykę oraz na balet. Pierwotnie miały chodzić tylko Dziewczynki, jednak ostatecznie chodzi z  nimi również  Jańcio.

Choć mam rączki małe…

Jest naszym domowym zwyczajem, że od najmłodszych lat Dziatwa jest wdrażana w domowe obowiązki, łagodnie nazywane przez nas przywilejami. Oczywiście na tyle, na ile jest w stanie coś zrobić. Żeby się Dzieciakom nie znudziło, że robią ciągle to samo, mamy system [nie mal korporacyjny ;)] podziału obowiązków. Zmiana następuje w każdą niedzielę. Każdy otrzymuje jedno zadanie extra np. pranie, pomaganie w szykowaniu posiłków oraz dbanie o Leo[na] i podlewanie kwiatów. Drugie zadanie to sprzątanie: w pokojach dzieci, w dużym pokoju, czyli salonie i jadalni oraz w klasie. Najczęściej Młodzież ma za zadanie zebrać porozrzucane rzeczy z tych pomieszczeń i odniesienie ich na miejsce, ale zdarza się, że chcą np. odkurzyć. Mamy teraz miły dla ucha odkurzacz i nawet Benio go używa. Nie za długo, mam się rozumieć, ale jednak. 
W ubiegłym tygodniu nasza tablica z obowiązkami/przywilejami wyglądała następująco: 

Ten wielki znak zapytania oznacza, że Dziecko może sobie wybrać komu chce pomagać, a nawet może mieć wolne. Jeszcze nam się nie zdarzyło, żeby ktoś nie chciał pomagać. A poniżej Basia przy praniu.

Różności

Zrobiłam wczoraj ostatnie badania. Już jest wszystko OK. I dobrze. Teraz jedynie wszystkim dokucza katar. 
Zdecydowałam się już na świętych na wakacje. Będą to święte dzieci według książki o tym samym tytule. Natomiast po konsultacji z Jackiem okazało się, że plan lektury Pisma Świętego, który zamierzałam realizować z dziećmi, jest protestancki do kwadratu. Według Jacka przez kilka pierwszych lat jeszcze dało by się jakoś pociągną, jednak wolę by od początku do końca był to plan katolicki. No cóż, trzeba będzie przystosować plan dla dorosłych. Z rozkładem materiału również posuwam się do przodu. Skończyłam październik i jestem w połowie listopada. Dobrze, że większość materiałów, które mamy w domu można wykorzystać w przyszłym oraz w następnych latach szkolnych. 

Dwie sekundy…

… tylko tyle potrzeba by zmienić zachowanie dziecka. 

  1. Wypowiedz imię dziecka i ‘Stop!’
  2. Dziecko przestaje lub dorosły interweniuje.
  3. Wyraź oczekiwane zachowanie.
  4. ‘Pamiętasz?’
  5. Poproś o odpowiednie zachowanie.

Pod tym adresem znajduje się cały artykuł. Polecam! Sama zaczynam korzystać 😉

ED gdy mama jest chora

Poniżej zamieszczam tłumaczenie artykułu Kathryn Frazier pt. „Homeschooling When Mom Is Sick” z „Home School Enrichment Magazine” Jan/Feb ’09. W oryginale można go znaleźć pod tym adresem

***
W rodzinach edukujących domowo, to właśnie Mama w większości – jeśli nie w 100% – angażuje się w nauczanie, planowanie, organizowanie. Mama gotuje, sprząta i wstaje w nocy do płaczącego malucha [u nas wstaje Lu – przyp. wł.]. Tata współuczestniczy w tych obowiązkach, dzieci także jednak Mama jest tą osobą, która sprawia, że wszystko działa sprawnie.

Zatem co się dzieje, gdy Mama jest chora i nie jest w stanie zająć się tym wszystkim? Jeśli choroba jest czymś, co przypuszczalnie po kilku dniach minie np. grypa, możesz po prostu zwolnić na kilka dni. Daj dzieciom kilka lektur do czytania lub …[brakuje mi tu polskiego odpowiednika, ale chodzi o jakąś praktykę powtórek np. słówek przy użyciu flash cards. Zapewne dopuszczalne są wszelkie czynności, które dzieciaki mogą wykonywać siedząc obok chorej Mamy na kanapie]. Lub po prostu wziąć parę dni wolnego W tym przypadku edukacja domowa nie zostanie w istotny sposób zaburzona.

Zdarzają się jednak sytuacje, gdy Mama choruje dłużej niż tylko kilka dni. Problematyczna ciąża, poważne choroby lub rozwój chronicznych schorzeń mogą sprawić, że misternie ułożone plany  i piękne rozkłady zajęć nadają się jedynie do wyrzucenia przez okno. Przedłużająca się choroba wymusza pewne zmiany w stylu życia, czy rozkładzie dnia, nie oznacza jednak że musisz zaniechać edukacji domowej. 

Kilka lat temu pojawiły się u mnie  [u Autorki – przyp. wł.] silne, nieprzemijające bóle. Uwierzcie mi: Nie był to dar, którego oczekiwałam. Gdyby Bóg zechciał zabrać ode mnie ten ból, wcale bym za nim nie tęskniła. Niemniej jednak okazało się być to dobre dla naszej rodziny jako część ogólnego wychowania [Chodzi zapewne o kształtowanie empatii, postawy ofiarności oraz współczucia – przyp. wł.]. Dla mnie było to wyzwanie, które pozwoliło wymyślić kilka wskazówek, które z kolei sprawiły, że nasza edukacja domowa toczyła się dalej we właściwym kierunku. 

Zrób dwa plany dnia
Umieść „normalny” plan dnia i alternatywny plan dnia w miejscu gdzie mogą być widoczne dla wszystkich członków rodziny. Nie podpisuj ich „zdrowie” -„choroba”. Pozytywne nastawienie jest połową sukcesu. Zaplanuj alternatywny plan dnia tak, by można było go wdrożyć w dowolnym momencie dnia. Oznacza to pobudkę, posiłki, drzemkę, czas zabawy etc. w normalnych, niezmienionych porach. Jeśli ranek minął bez problemów, ale w południe czujesz się gorzej, możesz powiedzieć: „Słuchajcie, musimy teraz przejść do planu B”. Możesz także po ciężkim poranku [plan B – przyp. wł.], przejść do planu A w południe, gdy czujesz się lepiej.

Alternatywny plan [plan B] to tylko podstawy: kto będzie zajmował się młodszymi dziećmi i kto będzie doglądał spraw domowych [np. porządku – przyp. wł.]. gdy nie możesz zająć się jednym i drugim, zajmij się dziećmi.Gdy muszę położyć się do łóżka na kilka dni czy po prostu chwile odpocząć, moje dzieci wiedzą z planu B, co mają robić. Automatycznie przełączają się na plan B i robią wszystko beze mnie. Nadal oczywiście jestem gotowa służyć im radą, jednak zazwyczaj postępują zgodnie z planem bez mojej pomocy. Starsze dzieci pomagają młodszym. Oczywiście jeśli masz jeszcze małe dzieci, musisz zadzwonić do Taty bądź Babci i prosić ich o pomoc. Jeśli masz opracowany plan B, będzie im łatwiej wszystko ogarnąć. 

Przyjmij pomoc
Daj znać członkom rodziny oraz przyjaciołom o swoich potrzebach i przyjmij pomoc w każdej formie jaką zechcą ci ofiarować. Jeśli ktoś ma ci do zaoferowania pomoc, nie czuj się zawstydzona czy winna, pozwalając mu służyć w ten sposób. Jest to częścią Bożej łaski. Ty także posiadasz dary, którymi możesz obdarzać innych. [Nie jestem pewna tłumaczenia tego zdania, ale przyszło mi na myśl, że chodzi o to, iż można ofiarować swoje cierpienie w intencji tych właśnie osób – przyp. wł.] Nawet jeśli ktoś ofiaruje ci pomoc w czynnościach, z którymi wg. ciebie jesteś w stanie sobie poradzić np. w zakupach, praniu, sprzątaniu, gotowaniu, przyjmij te pomoc. Być może nie dostrzegasz tego, jako części edukacji domowej, jednak w ostateczności wszystko, co odciąża cię w obowiązkach, jest pomocą w edukacji domowej.

Kształtuj swoje dzieci
Naucz swoje dzieci by były samodzielne na ile ich wiek i umiejętności pozwalają im na to. W tych dniach, gdy czujesz się lepiej, pokaż dzieciom jak właściwie wykonywać codzienne obowiązki, np. pranie. Wpajaj im nawyk robienia zadań szkolnych bez ciągłego nadzoru osoby dorosłej.  W ten sposób uczysz dzieci samodzielnego myślenia oraz sprawisz, że będą same motywować się do pracy. [Mam wrażenie, że Autorka pisze to w kontekście dorosłego życia swoich dzieci – przyp. wł.]

Kiedy nasza najstarsza córka była mała, oczekiwała nagrody po rozwiązaniu każdego pojedynczego zadania. Aby nauczyć ją samodzielnej pracy, na początku każdego tygodnia dawałam jej drobniaki [40 monet będących równowartością 2$]. Po tym jak wyjaśniłam jej zadania, była zobowiązana do samodzielnej pracy. Oczywiście byłam z nią i w każdej chwili służyłam pomocą, gdyby pojawił się poważny problem. Jenak gdy wołała mnie do  „pomocy” bez uzasadnienia, zabierałam jej monetę. Gdy skończyła samodzielną pracę, zawsze chwaliłam ją za to że potrafi być samodzielna i pozwalałam zatrzymać jej drobniaki. Nowy tydzień zaczynała z nowymi pieniążkami. Szybko nauczyła się, nie wołać mnie bez wyraźniej przyczyny. 

Rób akceptowalne skróty
Oczywiście możesz policzyć prawidłowe wyniki zadań z matematyki dla klasy 3, ale jeśli używasz klucza odpowiedzi będzie łatwiej. Jeśli go nie masz, użyj kalkulatora, by przyspieszyć sprawdzanie prac. Używaj gotowych scenariuszy zajęć i programów. Gdy brakuje ci energii, szukaj wszelkich sposobów by zaoszczędzić jej jak najwięcej. To samo dotyczy także posiłków. Kupuj sałatę w torebce – lub jeszcze lepiej zaangażuj dzieci do pomocy w szykowaniu posiłków i sprzątaniu po nich. Gotuj na dwa dni. 

Jest jednak kilka sfer, gdzie nie można zastosować skrótów. Należą do nich np. modlitwa, czas spędzany z dziećmi. Pamiętaj im więcej zastosujesz akceptowalnych skrótów, tym wiecej będziesz mieć czasu dla rodziny. 

Skoncentruj się na rzeczy, którą tylko ty możesz zrobić
Spożytkuj energię na tę specjalna czynność, której nikt poza tobą nie zrobi. Każdy może zmyć naczynia, zrobić obiad, czy poukładać papiery. Ale tylko ty, możesz w szczególny sposób spojrzeć na męża, ofiarować słowo zachęty dziecku, w szczególny sposób żartować. Tylko ty potrafisz ukołysać dziecko do snu w „maminy” sposób. Tylko ty możesz modlić tak gorliwie za swoja rodzinę jako żona i matka. Nawet gdy jesteś chora, twoje szczególne uzdolnienia i możliwości nie są ograniczone. Pozostają takimi jakimi obdarzył cie Bóg. Używaj tego, czym Bóg cie obdarował.

Złap trochę słońca
„Przyjemne jest światło i miło oczom widzieć słońce” (Koh 11:7). Istnieją badania naukowe, które sugerują, iż ekspozycja na słońce zwiększa produkcję przez mózg serotoniny, która sprawia, że ludzie czuja się bardziej zdrowo, wesoło oraz mają więcej energii. Jest to szczególnie ważne wtedy, gdy nie czujesz się dobrze.

Radość serca
W Księdze Przysłów 17:22 czytamy: ” Radość serca wychodzi na zdrowie, duch przygnębiony wysusza kości.” Czasami, gdy czuję się szczególnie źle lub jestem zniechęcona i wycofuję się do sypialni, mój mąż lub dzieciaki przychodzą i robią różne śmieszne rzeczy. Rozśmieszają mnie i  czuję się lepiej. Może nie masz nikogo kto by cię rozśmieszał, mam jednak nadzieję, że ktoś taki jest. Możesz zawsze zaśpiewać pieść pochwalną – nawet jeśli się tak nie czujesz – głośno bądź jedynie w swoim sercu. Nie czytaj gazet i nie słuchaj wiadomości. Myśl o dobrych rzeczach. Słuchaj muzyki, która podnosi cię na duchu. To nie są tylko frazesy. To czyni różnicę.

Ubierz się jak tylko się obudzisz
Jeśli twoja choroba sprawia, że nie możesz nosić normalnych ubrań, zainwestuj w kilka wygodnych podomek. [Lub innych rzeczy, w których będzie ci wygodnie – przyp. wł.] Ubierz się, umyj twarz, zęby, ułóż włosy nawet jeśli miałabyś spędzić cały dzień w łóżku. To pozwoli ci poczuć się lepiej i lepiej funkcjonować.

Zrób cokolwiek, nawet jeśli nie czujesz się dobrze
Edukacja domowa, zajmowanie się dziećmi, prowadzenie domu nie są twoimi jedynymi zadaniami. Dokonaj świadomego wyboru. Jeśli jesteś w stanie obejrzeć film edukacyjny i podyskutować o nim z dziećmi, zrób to.  Może jesteś w stanie posłuchać prze 15 minut jak twoje młodsze dziecko czyta na głos, zrób to. Może jesteś w stanie porozmawiać przy stole z uczniami podstawówki lub zrobić lekcje wychowawczą nastolatkom, zrób to. Kiedy idziesz do kuchni napić się czegoś, przetrzyj blaty. Przeczyść lustro, gdy idziesz do łazienki. Te małe rzeczy zabierają niewiele czasu i energii, a pozwalają ci zachować świadomość podążania w dobrym kierunku oraz dają poczucie, ze coś zrobiłaś.

Przyjmuj to cierpliwie z dnia na dzień
„Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy” (Mt 6:34). Nie gryź się z powodu kilku straconych dni. Standardowa ilość dni w roku szkolnym to ok. 180. Masz 365 dni, w których możesz pracować z dziećmi. Rób dzisiaj to co możesz, najlepiej jak możesz. Jeśli będziesz się martwić, stres sprawi, że będziesz czuć się gorzej i stracisz kolejne dni, co spotęguje twoje zdenerwowanie. Miej świadomość tego, że Bóg ma plan, dotyczący edukacji twoich dzieci. Plan ten uwzględnia sytuację w jakiej się znajdujesz. Jeśli potrzebowałaś trochę czasu, by odpocząć i zregenerować siły, po prostu zacznij w miejscu, w którym skończyłaś i idź do przodu.

opublikowano 23 lutego 2009 r.

***
Kathryn Frazier mieszka z mężem w Tampa na Florydzie. Mają pięcioro dzieci, które edukują w domu. Ich najstarszy syn jest absolwentem edukacji domowej.

Czas – dygresja

Zmagam się z organizacją czasu od dłuższego czasu. 😉 Wydaje mi się, że wreszcie zalazłam ów złoty środek, dzięki któremu wszystko funkcjonuje bez większych zgrzytów i szarpaniny.

W naszym przypadku podzielenie się obowiązkami z Dziećmi działa, choć  trzeba Młodzieży przypomnieć, że teraz właśnie jest czas  porządkowania.  Dzieci jednak mogą i chcą pomagać. Pisałam o tym tu oraz tutaj.
„Szkołę” planuję sobie na tydzień z góry, zazwyczaj w piątki i soboty ewentualnie jeśli czegoś nie zdążę zrobić to w niedziele. W ciągu tygodnia ograniczam się jedynie do zgromadzenia wieczorem wszystkich potrzebnych rzeczy, żeby były pod ręką. Przerabialiśmy już różne scenariusze ‚uczenia się’.  Pewnie co rodzina, to inny styl nauki. Początkowo pracowaliśmy według tematu tygodnia. Są Rodziny, które idą alfabetycznie. Ostatnio pracowaliśmy według planu zajęć podobnego do szkolnego. Tak na marginesie, był to chyba najgorszy z możliwych pomysłów i u nas powodował wiele stresu oraz zamieszania. Obecnie każdy dzień jest przeznaczony na jeden ‚przedmiot’ i tak nam odpowiada.
Plan muszę mieć zapisany, bo jak wiadomo z wiekiem pamięc słabnie 😉 Ile to razy pranie udało mi się na noc zostawić w pralce :/ 

Udało mi się ograniczyć wpływ złodziei czasu, dzięki czemu zyskałam sporo czasu.

Mamy sporo rzeczy do poprawy. Na przykład poranne wstawanie i przyszykowanie się do „szkoły”. Początek zajęć jest zaplanowany na 8:30 i latem nam się udawało rozpoczynać punktualnie. Obecnie zaczynamy z pół- a nawet z godzinnym opóźnieniem. Bardzo mnie to denerwuje, oj bardzo. 
Nie zawsze nam wychodzi również sprzątanie. Przykro mi to mówić, ale największy nieporządek czyni Basia zaraz po Beniu. Nawet, gdy proszę Basię by coś odłożyła na miejsce, zapomina co ma odłożyć i gdzie 😦 
Różnie bywa także z motywacją.
Podsumowując: 
Wszystko zaczyna się od modlitwy (i na niej się kończy). Potem kolejno planowanie i wykonanie. 
„Tracąc” czas na modlitwę, zyskuję bardzo dużo czasu, gdyż modlitwa pozwala mi zobaczyć co /Kto tak naprawdę jest ważny.
 
Oto kartka z mojego kalendarza. Brakuje na niej notatki co w tych dniach należy posprzątać 🙂 Sprzątam krótko. Kilka 15 minutowych sesji w ciągu dnia wystarczy by się nie potykać o zabawki i inne rzeczy. 🙂

Up ↑